Lek

Lek

sobota, 23 lipca 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 26

Grecja. Grudzień 2014.

Snop światła wyławiał z ciemności zadziwiająco gładkie ściany. Stopnie, choć wydawały się strome, w rzeczywistości okazały się całkiem wygodne. Tylko na samym początku schodziły ostro w dół, potem korytarz wił się spiralnie, jakby wkręcał się w korpus skały.
- Widzisz to? - Majka przesunęła dłonią po ścianie – Jest tak cudownie gładka! To granit! Jakim sposobem oni to zrobili?
- Nie wiem. To ty jesteś geologiem – Oskar odruchowo ściszył głos.
- To fascynujące! Zeszliśmy już ze dwa piętra w dół, a powietrze nie jest stęchłe. Nie ma też wilgoci!
- Nie ma też pajęczyn – zauważył – że nie wspomnę o nietoperzach.
- No, to mi akurat nie przeszkadza – wzdrygnęła się.
- Uwaga!
Światło latarki nagle pobiegło w przód, rozjaśniając głębię. Korytarz się wyprostował. Oskar omiótł uważnie ściany w poszukiwaniu ewentualnych pułapek, ale nie napotkał niczego niepokojącego. Wszystko zdawało się wykute w jednolitej skale. Zrobili jeszcze kilka kroków i wstrzymali oddech. Znienacka korytarz urywał się w wejściu do ogromnej komory.
- Ach!
Komnata była o wiele wyższa od tych, które widzieli w zamkach i była... czarna! Granit gdzieniegdzie połyskiwał drobnymi cyrkoniami. Miejscami było ich mnóstwo, miejscami tylko pojedyncze punkciki. Stanęli oboje, jak wryci. To przeszło ich wyobrażenia.
- Oskar! - głos Majki odbił się echem od półkolistych ścian – Spójrz tutaj!
W blasku latarki ujrzeli trzy drewniane skrzydła ikonostasu, a obok niego jeszcze jeden osobny obraz.
- Czy to jest...? - Oskar podszedł bliżej i pochyliwszy się, oświetlił z bliska poważne twarze świętych.
- Tak. Nigdy nie opuścili meteoru – szepnęła z przejęciem Majka.
- Ale dlaczego? - Oskar spojrzał na nią z wyrazem zdumienia w oczach – I kto to zrobił?
- Zniknęły w 1979 roku, więc albo Rosanna albo Nicolas – kręciła głową, jakby wciąż nie mogła uwierzyć w to, co widzi – Tak myślę. A dlaczego? - schyliła się i ująwszy dłoń Oskara skierowała światło na pierwszy obraz – Popatrz tu – wskazała tło – Mimoza. Kwitnie wczesną wiosną – oświetliła kolejny – Lawenda...
- Latem całe Ainay-le-Vieil nią pachnie! - wykrzyknął.
- Oliwki – wskazała srebrzystolistną gałązkę, oblepioną czarnymi dojrzałymi owocami – Zbierają je w listopadzie.
- Myślisz, że to trzy pory roku? - Oskar jeszcze raz obejrzał wszystkie obrazy – To nieprawdopodobne!
- Ależ nie – pokręciła głową – Musi tak być. Inaczej by tutaj tego nie ukryli, a poza tym – uśmiechnęła się chytrze – Wdziałeś na górze obraz w kamiennej rotundzie? Była na nim gałązka z pomarańczą! A kiedy dojrzewają pomarańcze?
- Zimą...
- No właśnie! To były wskazówki, które należało ukryć! - gorączkowała się – Pojedynczy obraz niczego nie tłumaczy, ale kiedy wisiały razem...?
- Załóżmy, że masz rację – Oskarowi wciąż nie wszystko pasowało, ale kimże on był, żeby krytykować. W końcu Majka była prawnuczką Rosanny – Znalazłaś komnatę!
- My znaleźliśmy – poprawiła go – Przeszukajmy ją!
Oskar omiótł całe pomieszczenie światłem latarki. Najpierw pobieżnie ściany i podłogę dokoła, potem dokładniej od sufitu, po ścianach w dół. Jedyne, co odkryli, to zagłębienie w posadzce o średnicy niespełna metra i głębokości nie większej niż dwadzieścia centymetrów.
- Czy to jest naczynie? - Oskar przesunął dłonią po idealnie gładkiej powierzchni.
- Nie wygląda jak tamta skała – Majka również włożyła dłonie do zagłębienia – Ale wiem na pewno, że mój klucz wykonano z tego samego kamienia, co komnatę. Och, Oskar!
- Tyle, że nie wiemy, co z nią zrobić. Potrzebujemy trzeciego zwoju. Pewnie już zapada zmierzch – spojrzał na zegarek – Dziwne! Wskazówka się nie porusza.
- Zepsuł się? Akurat teraz? - Majka przyjrzała się cyferblatowi.
Oskar wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy.
- Nie działa! – rzucił z niepokojem w głosie - Wyjdźmy stąd
---
Johan usiadł na masce samochodu i wpatrywał się w kulę słońca, która pod wieczór wreszcie wyszła zza chmur. Przez cały dzień niebo miało kolor ołowiu, ale teraz łagodny różowozłoty blask oświetlił od spodu szarą warstwę, wydobywając z niej fantastyczne kształty. Przypomniał sobie zachody słońca na Rodos i przyległych wyspach, i na Karaibach, i na Riwierze Francuskiej... Ile ich widział? Setki? Tysiące? Romantyczne wieczory... Były romantyczne? Czasami... kiedy oglądał je, czekając na spotkanie z dziewczyną. Potem, owszem, bywało romantycznie, ale podczas zachodu słońca? Zawsze oglądał je sam. Czasem z Oskarem i kumplami.
- Johan – jeden z chłopaków podszedł do niego i wskazał poruszający się w oddali punkt – Nadjeżdża samochód.
- Zatarasujcie wjazd na parking – rzucił – Tylko jakieś sto metrów niżej. Ja zadzwonię do Mistrza.
Ledwie wyciągnął telefon, gdy ten zaczął drgać. Przesunął palcem po ekranie.
- Tak?
Słuchał przez chwilę w skupieniu, po czym rozłączył się i schował komórkę do kieszeni.
- Alarm odwołany. To goście klasztoru! - zawołał w kierunku dwóch ludzi wsiadających do SUV-a identycznego, jak ten, na którym siedział.
Zsunął się na nogi i otrzepał ubranie. Nie lubił bezczynności. Kiedy wyjeżdżali z zamku, o mało nie podskakiwał z radości, że idą w teren. Teraz prawie tęsknił za zamkiem, komputerem i nocami wypełnionymi pracą.
- Starzeję się, czy co? - mruknął pod nosem.
Ustawił się tak, by widzieć dokładnie samochód.
- Chłopaki, schowajcie się, a ja na wszelki wypadek sprawdzę – ruszył w dół, po asfaltowej, pokrytej jasnym kurzem drodze.
Granatowy ford transporter zbliżał się szybko, pokonując ostatni kręty odcinek drogi. Kierowca, widząc człowieka na środku jezdni, zwolnił, a po chwili stanął. Johan pokazał, by ten otworzył okno i podszedł bliżej.
- Calispera – uśmiechnął się do niego ciemnowłosy chłopak.
- Calispera – odpowiedział – Zobaczymy, czy będzie dobry – mruknął do siebie i spróbował zajrzeć do środka przez przednią, nieprzyciemnianą szybę.
Chłopak wciąż się uśmiechając i nie gasząc silnika, zaciągnął ręczny hamulec. Otworzył drzwi.
- I'd like only check...- zaczął Johan, ale nagle urwał.
Pierwsze, co poczuł, to brak tchu, dopiero potem ostry ból. Chwycił się odruchowo za pierś. W jego spojrzeniu odmalowało się najpierw zdumienie, a potem zgroza. Jego potężne ciało osunęło się bezwładnie na ziemię.
- Weź go do środka i posadź na przednim siedzeniu. Zwabimy resztę – beznamiętny głos dobiegł z tylnego siedzenia.
---
Droga w górę korytarza była nieco trudniejsza, ale pokonali ją w końcu. Zanim wyszli, Oskar wyjrzał ostrożnie. Wszystko wyglądało tak, jak to zostawili.
- Zamknij komnatę – polecił Majce – Przenocujemy tu wszyscy, a jutro ściągniemy resztę ludzi. Jeszcze tej nocy spróbuję się skontaktować z Juanem... - urwał nagle i sięgnął do kieszeni.
Telefon komórkowy Oskara ożył i zaczął wibrować. Po chwili jednak przestał.
- Sms? Przecież nie ma zasięgu – wymamrotał pod nosem – O kurwa!
- Co się dzieje? - mimo słabego światła Majka zauważyła, że Oskar blednie.
- Ktoś manipuluje ze sprzętem do zakłócania sygnału. Zamknij komnatę i się schowaj! - rzucił, a sam podszedł do drzwi. Pociągnął za klamkę, robiąc tylko wąską szparę. Zresztą, na tyle pozwoliły mu ciężkie beczki – Sam? – syknął – Sam!
Przez kilka chwil panowała cisza.
- Jestem, Mistrzu – usłyszał wreszcie. Wydało mu się, że głos chłopaka brzmi niepewnie.
- Wszystko w porządku? - Oskar nadał głosowi swobodny ton.
- W największym.
- Chodź do nas – cofnął się i odsunął jedną z beczek – Kiedy zmierzch?
- Za dwadzieścia minut.
- Przejdziesz? - Oskar przesunął drugą beczkę, robiąc samowi wąskie przejście.
Kiedy Sam znalazł się w środku, Oskar zamknął pospiesznie drzwi i przesunął beczkę na swoje miejsce.
- Gdzie lady Maryann? - chłopak rozejrzał się po piwnicy.
- Poszła uruchomić windę. Zjedziemy tamtędy – oświadczył Oskar – Podaj mi skrzynkę. Musimy zablokować klamkę.
- Zablokować? - w oczach Sama pojawiło się zdumienie. Oskar dojrzał w nich jednak coś jeszcze.
- Tak, musimy użyć innej drogi... - nagle Oskar wyrzucił przed siebie rękę i chwycił niczego nie podejrzewającego chłopaka za gardło.
- Mistrzu! - Sam złapał trzymającą go w żelaznym uścisku dłoń, próbując się uwolnić.
- Stój spokojnie – Oskar bez trudu wykręcił mu ręce na plecy, zmuszając do uklęknięcia.
- Majka! Obszukaj go – rzucił za siebie.
- Oszalałeś? - wybiegła zza rzędu skrzynek.
- Jeśli się mylę, to go przeproszę – głos Oskara brzmiał śmiertelnie poważnie – Obszukaj go!
- Mistrzu, błagam.... - Sam zaczął jęczeć, kiedy Majka drżącymi rękami opróżniała kieszenie jego kurtki – Mistrzuuuu...
- Sam, co zrobiłeś? Powiedz mi w tej chwili – Oskar ścisnął mocniej przeguby chłopaka, tak, że ten jęknął głośniej.
- Oskar! - do Majki dotarło wreszcie, że on się nie myli. Skupiła się na kieszeniach Sama.
Na podłodze wylądował służbowy telefon, opakowanie gumy do żucia, plastikowa okładka z dokumentami, a w niej kilka drobnych banknotów.
- Tylne kieszenie! - rzucił Oskar, zginając Sama w pół.
- O kurwa! - zza spodni, z wewnętrznej ukrytej kieszeni Majka wyłuskała płaski smartphone. Spróbowała go uruchomić.
- Hasło dostępu – warknął Oskar.
- Mistrzu, daruj! – łkał Sam – Moja siostra...
- Wystawiłeś nas? - przerwał mu brutalnie Oskar – Mów! - wolną ręką chwycił go za kark jak szczeniaka – Co się dzieje?
- Idą na górę – wyjęczał chłopak.
- A co z Johanem? Z chłopakami? – Majka poczuła w ustach znajomy słodkawy smak. Była bliska omdlenia.
- Obiecał, że ich tylko zwiąże...
- Ty kretynie! - wrzasnęła, szarpiąc go za ubranie – Ty głupi, łatwowierny...
- Ile mamy czasu? - Oskar był blady, jak ściana.
- Minuty...
- Swen? Ilu ludzi? - rzucił, gorączkowo próbując coś postanowić.
Nie czekając na odpowiedź, szarpnął Sama w górę i ruszył na tył piwnicy, wlokąc go ze sobą.
- Dokąd? - Majka nie mogła się ruszyć z miejsca, sparaliżowana przez strach.
- Podeprzyj drzwi, czym się da. A potem się schowaj, jak najdalej od nich. Szybko!
Zatoczyła się, jak pijana. Zbierała się powoli, ale strach w końcu zmalał na tyle, że dała radę. Najpierw upewniła się, że klamka nie da się nacisnąć, podparta kawałkiem deski, potem znalazła kawałek sznura i obwiązała blokadę. Spojrzała na swoje dzieło. Nie powstrzyma Swena, ale da im kilka minut. Spróbowała przesunąć jeszcze jedną beczkę, ale ta nawet nie drgnęła. Z oddali docierały do niej jęki Sama, potem coś, jakby głuche uderzenie o ziemię i zgrzyt zardzewiałego mechanizmu. Winda działała. Pobiegła w tamtą stronę. Ujrzała na drewnianej platformie bezwładne ciało.
- Czy on...? - głos uwiązł jej w krtani.
- Jest nieprzytomny, ale żyje.
- Co teraz? Oskar, co teraz? - panika odbierała jej zmysły.
Oskar uruchomił windę, posyłając ją razem z Samem gdzieś w dół. Zdołał wydobyć z chłopaka, że Swen nie był przygotowany na to wezwanie i miał przy sobie tylko garstkę ludzi. Był pewien, że hałas zwabi do niej przynajmniej jednego z nich. Mieliby wtedy większe szanse. Wsunął kawał metalowego pręta w mechanizm tak, by ten zablokował się, zanim platforma dotrze na sam dół, po czym, pociągnął Majkę do miejsca, gdzie odkryli tajemne wejście.
- Dlaczego on to zrobił? - załamała ręce.
- Swen obiecał mu pełny Dar.
- I on mu uwierzył?! - prawie krzyknęła.
- Kiedy się czegoś bardzo pragnie... - pokręcił głową z dezaprobatą - Otwórz komnatę. Nie zdążymy stąd wyjść. Swen może być już na dziedzińcu.
- Cooo?
- Rób, co mówię – jego głos złagodniał – Otwórz komnatę! - poprosił.
Majka, jak w transie wykonała polecenie. Kamienna płyta zaczęła się przesuwać, ukazując czarną czeluść.
- Kochanie, posłuchaj mnie – Oskar ujął jej twarz w dłonie – Zejdziemy razem do komnaty, ja i Swen...Ty masz tu zostać – przerwał, żeby się upewnić, że go usłucha – Podkradniesz się i wyjmiesz klucz, ale dopiero, kiedy zejdziemy niżej. Tak, żeby nie zdążył wyjść. Rozumiesz?
- A ty? Jak ty wyjdziesz? - w jej oczach pojawił się niepokój.
- O mnie się nie martw – spróbował przywołać na twarz uśmiech – Po prostu to zrób. Nie wiemy, kto tutaj wejdzie. Jeśli to będzie Swen, to muszę go zwabić na dół.
- Ale jeśli go zabijesz, to nie będziesz mógł... - nagle dotarło do niej, co naprawdę postanowił zrobić – Nie, Oskar, nie! - spróbowała się uwolnić od jego rąk – To pożegnanie, tak?
Oskar przytrzymał ją, wciąż zaglądając jej w oczy.
- Kochanie, tak trzeba. To tylko na wszelki wypadek – wyszeptał – Ale gdyby... Poradzisz sobie. Jesteś silna i mądra. Zgromadzenie cię potrzebuje...
- Potrzebują ciebie! - wpadła mu w słowo – Jesteś Mistrzem!
- Potrzebują bezpieczeństwa, a ja muszę im je zapewnić – obejrzał się przez ramię – Schowaj się.
- Nie. Proszę cię – wczepiła palce w jego włosy i przyciągnęła do siebie – Ja ciebie potrzebuję! Powiedziałeś, że składasz życie w moje ręce... że nasze Dary...
Zrozum, nie możemy stąd wyjść cało oboje - Oskar przywarł ustami do jej ust. Majce wydało się, że czuje na policzkach łzy, ale nie była pewna, czyje. Chciwy język wziął jej usta w posiadanie tak gwałtownie, jakby od tego zależało ich życie. Zakręciło jej się w głowie. Po chwili jednak Oskar odsunął się i jeszcze raz spojrzał jej w oczy. W głębi duszy czuł ból nie do opisania - Masz przeżyć i... – głos uwiązł mu w gardle – Jeśli jesteś... - nie dokończył, widząc kątem oka jak klamka się porusza.
Popchnął Majkę w ciemny kąt, gdzie stały dwie omszałe beczki. Chwycił kawał drewna i stłukł najbliższe żarówki, pogrążając miejsce ukrycia Majki w jeszcze większym mroku. Usłyszał, że ktoś szarpie się z drzwiami i skoczył do otworu wykutego w skale. Hałas windy sprawił, że nie musiał się zachowywać cicho. Ostatni raz spojrzał w stronę, gdzie ukrył żonę i zniknął w czarnej czeluści.

9 komentarzy:

  1. Witaj Roksano!. Cześć wspaniała. Nie zrobisz im chyba tego, że Oskar zginie lub zabije Swena?. Podejrzewałem któregoś z zakonników że jest ze Swenem. Sama nie podejrzewałem. I co teraz?.
    Roksano ale nam dajesz przeżycia.
    Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Roksano, Oskar nie może zginąć, wiesz że darze go platonicznym uczuciem, to by złamało mi serce . Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Natalio. Cóż się z Tobą działo?. Kilka razy próbowałem Ciebie wywoływać?., Co u Ciebie?. Fajnie że się odezwałaś. Natalio Oskar jest super gościem. Jak o nim myślę to zawsze mam na uwadze Ciebie i zawsze przypomina mi o Natalii, co tak dzielnie go broniłaś. Oskar jest świetnym mistrzem. Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
  3. Witaj Wiktorze, cały czas obserwowałam bloga jednak nie miałam chwili czasu by napisać, bardzo mi przykro z tego powodu ale teraz juz postaram się komentować. Ja Witku z kolei pamiętam jak ty broniłeś Swena. Oskar jest nie tylko świetnym mistrzem ale i mężem :) U mnie wszystko dobrze miałam małe zawirowania w życiu ale juz powoli wraca wszystko na dobrą drogę. A co u ciebie? Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj. Natalio, bo my faceci jak stwierdziła Roksana nie boimy się Swena.
    Natalio u mnie dobrze pracuję. W tym roku brakuje ludzi i pracujemy często po 12 godzin i dzisiaj też idę do pracy na noc. Jeszcze tylko z dzisiejszym dniem 6 dni i urlop.
    A jak u Ciebie sprawy sercowe?. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiepsko, żadnego fajnego kawalera nie ma na horyzoncie ale jakoś mi to nie przeszkadza, dobrze mi samej jak na razie ale wierze ze kiedyś spotkam swojego Oskara :) co do pracy to znam ten ból ostatnio spędziłam w pracy 20h bo tez brakuje ludzi. Na szczęście teraz mam tydzień wolnego a potem praktyki :) Natalia

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak uśmiercisz Oscara to się obrażę.
    Zrób z niego inwalidę, niech go pożądnie obiją ale ma żyć.
    A najlepiej by było, jak by pojawił się niezapowiedziany superman Marcus i odkupił winy względem Oscara, jeśli jakiekolwiek by nie były, ratując go z opresji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witajcie Kochani! Natalio, jak się cieszę, że tu jesteś <3
    Współczuję z powodu pracy, ale ostatnio chyba wszyscy mamy podobnie (Witku, Tobie też współczuję, ale idziesz niedługo na urlop, to odpoczniesz). Nie wiem, czy to z powodu sezonu urlopowego, czy generalnie ludzi jest mniej? Też mam sporo pracy, a tu jeszcze tyle do napisania w Meteorach. No cóż, nie złośćcie się na mnie (Grafoman), ale nie może być tak cukierkowo. Chociaż, z drugiej strony, ja też lubię Oskara. Udał mi się facet i w dodatku, Natalia czeka na kogoś podobnego... :P Zobaczę, co da się zrobić ;) Postaram się jutro dodać kolejny rozdział. Na razie pozdrawiam Wszystkich zapracowanych i tych urlopujących też, Roksana.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego nie może być cukierkowo? Ja tam lubię cukierkowe zakończenia, taka odskocznią od życia pełnego problemów :) Natalia

    OdpowiedzUsuń