Grecja. Grudzień
2014
- Musi
ponieść karę. Przecież wiesz – Oskar przesunął wzrokiem po
twarzy przyjaciela i powoli odwrócił się w stronę okna –
Miesiąc bezsenności. W zamku – dodał twardym tonem.
- W bibliotece? - w
głosie Johana można było dosłyszeć promyk nadziei.
- Jakim sposobem?
Musimy pracować – Oskar wciąż wpatrywał się w krajobraz za
oknem, a w każdym razie takie sprawiał wrażenie – Mamy kilka
cel... - dodał powoli.
- Na dole? - tym
razem Johanowi nie udało się ukryć zaskoczenia – Chcesz ją
zamknąć w lochu?
- Miesiąc
bezsenności za to, co zrobiła, to nie jest surowa kara – padła
spokojna odpowiedź.
- Ale to Clair! -
Johan przełknął głośno ślinę – Znasz ją od dziecka...
- Czy gdyby chodziło
o ciebie, oczekiwałbyś łagodniejszego traktowania? - Oskar
odwrócił się gwałtownie i utkwił w przyjacielu uważne
spojrzenie.
- Nie – spuścił
głowę, nie mogąc znieść wzroku Oskara – Ale... - zacisnął
pięści.
Oskar podszedł
blisko, bardzo blisko.
- Czego się boisz,
Johan? - spytał cicho – Kiedyś się nie zastanawiałeś...
- To było kiedyś –
rzucił, nie patrząc mu w twarz – A poza tym, jesteś moim
Mistrzem – głos mu drżał.
- Tylko dlatego? -
Oskar starał się nadać swojemu głosowi kpiący ton. Tylko on
wiedział, ile go to kosztowało.
Ciało Johana
bezwiednie spięło się, jak do skoku. Zaczął drżeć.
- A może jest inny
powód, tylko nie masz odwagi go podać? - Oskar nie ustępował
– Czego się boisz? - powtórzył.
Z piersi Johana
dobył się głęboki pomruk, przechodzący w złowrogie bulgotanie.
Stawy jego potężnych, żylastych dłoni zatrzeszczały. W jego
oczach pojawił się najpierw cień nadziei, a potem panika.
Nieoczekiwanie osunął się na kolana.
- Mistrzu, ukarz
mnie! – jęknął – Odejdę – ciągnął zdławionym głosem –
Zawiodłem twoje zaufanie – spojrzał na ramię Oskara, gdzie
ubranie skrywało ledwie zabliźnioną ranę.
- Odejdziesz? - głos
Oskara brzmiał nieco łagodniej – Raczej nie... Ale tak, zawiodłeś
moje zaufanie i nie chodzi mi o Sama. Po prostu myślałem, że skoro
znamy się tyle lat, będziesz ze mną szczery. No, ale jak chcesz –
zaplótł ręce na piersi – Dwa tygodnie bezsenności od
jutra. W zamku – dorzucił - A teraz odejdź – odwrócił
się do okna.
Johan zamrugał
gwałtownie, ale nie odezwał się ani słowem. Spodziewał się, że
Oskar nie puści mu płazem takiego zaniedbania, ale... dwa tygodnie
bezsenności? „Odejdź”? Tak po prostu? Wyszedł z gabinetu i
stanął niezdecydowany.
---
Majka zapukała do
pokoju Agnieszki. Drzwi otworzyły się prawie natychmiast, jakby
przyjaciółka na nią czekała.
- Jak tam...? -
zaczęła niepewnie.
- Zależy, o co
pytasz – padła enigmatyczna odpowiedź.
- Wciąż się
gniewasz, że nie pozwalamy ci zajrzeć do komnaty? - w głosie Majki
można było dosłyszeć autentyczny żal – Zrozum, to nasze
najświętsze miejsce, coś jak... - zastanowiła się – Skarbiec
Watykanu, czy, bo ja wiem?
Agnieszka
westchnęła ciężko. Majkę może dałaby radę przekonać, ale
wiedziała, że odpowiedź Oskara była kategorycznie odmowna.
- OK, ale zdaje się,
że nie o tym chciałaś rozmawiać – zmieniła temat.
- Masz rację –
Majka przysiadła na jednym z dwóch krzeseł, stojących obok
niewielkiego stolika – Oskar rozważa przekazanie części Daru
Swena Gregowi. Mógłby wtedy objąć stanowisko szefa ochrony
zamku albo mieć własny zespół... - zawahała się. Takie
rozmowy nigdy nie przychodziły jej ławo. Sama nie będąc zbyt
otwartą, tym bardziej czuła zażenowanie.
- Pytasz, czy
planujemy wspólną przyszłość? - nieoczekiwanie
przyjaciółka przyszła jej z pomocą.
- Właściwie tak –
przytaknęła skwapliwie – Tobie nie można przekazać Daru. Nawet
odrobiny. Choćbym nie wiem, jak tego chciała – Majka zwinęła
dłonie razem i przycisnęła je do piersi – Nie jesteś w żaden
sposób z nami spokrewniona...
- Czy ja o to
prosiłam?! - Agnieszka przerwała jej gwałtownie.
- Co? - Majka
zamrugała szybko, kompletnie zbita z tropu.
- Pieprzę ten wasz
dar! Bez obrazy... - zreflektowała się, na widok konsternacji, jaką
wywołały jej słowa – Kto ci powiedział, że chciałabym żyć
tak, jak ty? Te wasze nakazy i zakazy – wzdrygnęła się z odrazą
– To jakaś paranoja! - wyrzuciła ręce w górę.
- No wiesz? - Majka
poczuła się trochę dotknięta.
- Kiedy mi o tym
opowiadałaś, to było takie... trochę nierealne, tajemnicze i
chyba przez to fascynujące – Agnieszka zignorowała oburzenie
przyjaciółki - Tyle, że w prawdziwym życiu to jest nie do
przyjęcia! Facet zamiast spędzać czas ze mną, leży jak kłoda, a
jego... dar, czy dusza, czy jak jej tam, lata gdzieś daleko. To
chore!
- Może gdybyś
mogła dzielić z nim te doświadczenia... - Majka zaczynała
rozumieć jej frustrację.
- Ale nie mogę! -
wpadła jej w słowo Agnieszka – A poza tym, OK, może byłoby
fajnie...? Ale te wasze prawa! To poczucie jakiejś misji! Ja sobie
tego nie wyobrażam. No, i te kary!
- Aga, nie
przesadzaj! Kary są za naprawdę duże przewinienia. Poza tym, są
po to, żeby obdarowani nie nadużywali swoich zdolności w stosunku
do innych ludzi. Nie wszyscy są tacy jak Oskar, czy Greg. Od czasu
do czasu trafi się i Swen – Majka spróbowała przywołać
na twarz uśmiech.
- Taaa... -
Agnieszka wydęła usta – Na szczęście mnie to już nie dotyczy.
- Jak to?
- Można powiedzieć,
że zerwaliśmy z Gregiem, jeśli w ogóle coś nas łączyło
– wzruszyła ramionami – Wspólna praca uświadomiła nam
wiele rzeczy. Między innymi to, że fajnie nam tylko w łóżku.
Potem już nie.
- Trochę mało, jak
na związek – bąknęła Majka.
- No, raczej.
- Już to
obgadaliście?
- Zanim rozkręciła
się ta afera z wami i komnatą – Agnieszka przewróciła
oczami – Chyba zbytnio się nie przejął. Zresztą, ma teraz inne
zmartwienie.
- To znaczy?
- O ile dobrze
usłyszałam, to twój wspaniały Oskar postanowił ukarać
Johana, tylko nie wiem za co. Ma iść do wiezienia, czy jakiegoś
lochu...? – prychnęła - To mi zapachniało średniowieczem –
dorzuciła złośliwie.
- Skąd to wiesz? -
Majka wybałuszyła na nią oczy.
- Usłyszałam
niechcący fragment rozmowy. Nie wiedziałaś?
- Nie – głos
Majki zabrzmiał dość ponuro – Widocznie nie zdążył mi
powiedzieć.
- Widocznie – tym
razem w głosie Agnieszki dało się dosłyszeć także współczucie.
- Muszę iść –
Majka wstała – Przykro mi, że tak z wami wyszło.
Agnieszka tylko
wzruszyła ramionami. W głębi duszy Majka czuła jednak, że tak
jest chyba lepiej. Najwyraźniej różniły się nie tylko
wyglądem i temperamentem. Zatrzymała się na chwilę przed drzwiami
i spojrzała na przyjaciółkę, ale ta skrzywiła się tylko i
machnęła jej ręką. Greg na pewno cierpiał, ale jeśli tak łatwo
odpuścił, to mogło oznaczać tylko jedno. Westchnęła ciężko.
Tak, czy inaczej, rozmowę z Agą miała za sobą. Ruszyła do
pokoju, który zajmowali oboje z Oskarem i wkroczyła do niego
w bojowym nastroju. Jej cel stał z komórką w pobliżu okna.
Na widok żony rozłączył się i położył ją na parapecie.
- Podobno chcesz
zamknąć Johana w lochu? - Majka nawet nie starała się ukryć
oburzenia.
- Owszem. I
zabroniłem mu śnić – odparł z rozbrajającą szczerością.
- Mógłbyś
chociaż udać, że ci przykro z tego powodu – w jej głosie
słychać było irytację – Można wiedzieć, co takiego ci
zrobił?
- Mnie? - Oskar
wyglądał na rozbawionego jej gniewem – No cóż...
Zawiodłem się na nim. Traktuje mnie jak Mistrza, a nie jak
przyjaciela. Myślałem, że będzie ze mną szczery...
- Czyś ty oszalał?!
- przerwała mu w pół zdania - I jeszcze się bezczelnie
śmiejesz!
- Pewnie –
spróbował wziąć ją w ramiona, ale mu się wykręciła –
No, nie złość się. Tak naprawdę, wyświadczyłem mu przysługę.
- Zamykając go w
celi? Masz mnie za idiotkę? - uniosła ręce, jakby chciała go
uderzyć.
- Halo! Rozmawiasz z
Mistrzem – przypomniał jej, udając oburzenie.
Majka jednak nie
była w nastroju do żartów, więc skapitulował.
- On i Clair
posiedzą w sąsiednich celach – powiedział już poważnie –
Mogą rozmawiać do woli, a że będą mieli dużo wolnego czasu... -
zawiesił głos.
- Och!
- Mnie nie nabierze.
Jego tak zwane „związki” - zrobił w powietrzu znak palcami –
nie trwały dłużej niż trzy miesiące. Zraniła go jak cholera,
ale on i tak ją kocha.
- To dlaczego...? -
zaczęła i urwała w pół zdania, jakby straciła wątek.
- Bo jest dupkiem,
który się boi odtrącenia. Raz się sparzył, więc woli
niepewność.
- A ona?
- Skała wydała jej
się ciepła, kiedy jej dotknęła – odparł z zagadkowym
uśmiechem.
Nagle Majka doznała
olśnienia.
- A ja myślałam,
że to ty jesteś dupkiem – przyznała ze skruchą , opuszczając
ręce.
- Ja? - Oskar
zajrzał jej w oczy – Tak się składa, że zacząłem być
specjalistą od trudnych związków.
- Takich jak nasz? -
przysunęła się bliżej.
- Jak nasz –
przyznał.
- Co teraz? -
spytała zarzucając mu ramiona na szyję.
- A co ma być?
Podwójna ceremonia – spoważniał nagle – Pierwszy raz od
wielu lat.
- Babcia Helena
naprawdę mnie zaskoczyła – Majka wtuliła głowę między ramię,
a szyję Oskara – Odda Dar Monice, żeby ta mogła otrzymać
dodatkową cząstkę. Powiedziałbyś?!
- Szczerze? - objął
ją ramieniem – Odkąd pozwoliła na nasze zaręczyny, patrzę na
nią inaczej. Nie miała lekko z taką matką, jak Rosanna.
- Wiem... Oby tylko
Monika dała radę. Tak naprawdę, nie ma pojęcia czym jest Dar.
- Podobnie jak ktoś,
kogo znam – Oskar uśmiechnął się i pocałował ją w czubek
głowy – Nie martw się, moja matka jej pomoże.
Te słowa powinny
ją uspokoić, a jednak Majka wciąż była spięta.
- Boję się –
szepnęła ledwie dosłyszalnie i wtuliła się mocniej w
obejmującego ją męża.
- Ty? Czego?
- Tego, co ma się
stać. Nigdy tego nie robiliśmy, a wszystko, co wiemy opiera się na
moim „kontakcie” z przodkami. A jeśli się mylę? Jeśli
stracimy Dar babci albo ze Swenem coś pójdzie nie tak?
- Nie martw się –
Oskar objął ją jeszcze mocniej – Zabraniam ci się martwić.
Wszystko, co powiedziałaś zgadza się z tym, co jest zapisane w
zwojach.
- Bo czytałam je
wcześniej.
- Tego od Juana nie
– przerwał jej łagodnie – Poza tym, ja w ciebie wierzę i wcale
się nie boję – jego głos brzmiał pewnie.
Majka uniosła
gwałtownie głowę i spojrzała mu głęboko w oczy.
- A jeśli jednak
nie jesteś bezkarny? - powiedziała powoli.
- Zabraniam ci się
martwić - Oskar nie ustępował – Wiesz, dlaczego... - spojrzał
znacząco w dół.
- Właśnie dlatego
się martwię! Czułam Dary dzieci u Manueli i u Anastazji, a u
siebie nie! – Majka o mało nie wybuchnęła płaczem.
- Kochanie – Oskar
ujął jej brodę dłonią i uniósł delikatnie w górę
– Niedawno nie chciałaś nawet o tym słyszeć, a teraz jesteś
taka niecierpliwa – pochylił się i złożył na jej drżących
ustach miękki, wilgotny pocałunek – Wiem, co zrobiłem zeszłej
nocy. Poczujesz to, obiecuję. A teraz już się nie zamartwiaj.
Skoro Rosanna powiedziała, że urodzisz mi córkę, to ja jej
wierzę.
- No... - Majka
zamrugała szybko. Rosanna niedokładnie tak to ujęła.
- Ćśśś – Oskar
położył jej palec na ustach – Mamy sporo pracy. Powinniśmy się
spotkać z wybranymi przez Radę. Musisz im powiedzieć, co się
będzie działo.
- Zaakceptowałeś
nasz wybór? Nikogo nie zmieniłeś? - Majka oderwała się
wreszcie myślami od swoich spraw.
- Przecież
powiedziałem, że w tym przypadku mój głos liczy się na
równi z głosami pozostałych członków – odparł
tonem, który przywodził na myśl cierpliwego nauczyciela –
Wystarczy, że muszę odebrać Dar, jego rozdział pozostawię innym.
Sama mówiłaś, że nadmiar władzy szkodzi – kącik ust
drgnął mu lekko na widok jej rozszerzonych zdumieniem oczu.
Popatrzyła na męża
z uznaniem. Jego słowa ją uspokoiły. Nie mogła się mylić.