Lek

Lek

piątek, 19 sierpnia 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 31

Grecja. Grudzień 2014
Jakie to cudowne podróżować we śnie bez strachu, myślę, wpatrując się w siedzących przede mną obdarowanych. Sala naszego zamku wydaje mi się taka przytulna po tych wszystkich mrocznych miejscach, które odwiedziliśmy w Grecji. Oskar siedzi obok mnie. Jestem z niego taka dumna! Członkowie Rady też są. Oni również patrzą na niego z szacunkiem i podziwem. I na mnie też tak patrzą, choć nie jestem pewna, czy na to zasługuję... No, może trochę. Johan już prawie kończy zbierać karty z prośbami o cząstkę Daru. Rada będzie miała mało czasu na ich rozpatrzenie, bo za dwa dni odbędzie się ceremonia. Po raz pierwszy od setek lat! Prawdopodobnie straci go tylko Swen. Oskar chce dać jego sługom jeszcze jedną szansę. Kocham go za to. Kocham go za wszystko. Nie! Kocham go, bo jest.
- Mistrzu – Johan kłania się nam uroczyście – Skończyłem – oddaje karty Juanowi.
Nie mogę uwierzyć, że obaj tak się zmienili. Johan jest taki poważny. Chyba bardzo przeżywa to, że Sam tak go podszedł. Myślę, że odbiera to jako osobista porażkę. A Juan? Jest taki dorosły i tak oddany Oskarowi, i... mnie. Jest prawdziwym przyjacielem.
- Dziękuję wam – Oskar wstaje – Otrzymacie odpowiedzi przed nastaniem świtu. Wezwani muszą się stawić we wskazanym miejscu i czasie.
Jeszcze krótkie spotkanie z Radą i mamy wreszcie czas dla siebie. Cały dzień przepracowaliśmy! Dobrze, że po południu przyleciała Margaret i zmusiła Oskara do kilku godzin snu. Wracam myślami do rozmowy z mamą i babcią. Nie chcę podejmować decyzji jako głowa Rodu. Niech to przedyskutują z tatą i dziadkiem, i oczywiście z Moniką.
- Chodźmy – Oskar wskazuje mi drzwi do gabinetu, gdzie zawsze zbierała się Rada.
Czeka na nas osiem identycznych krzeseł, ustawionych po obu stronach fotela. Uśmiecham się na jego widok. Kiedy byłam tu pierwszy raz, zajmował go Maksymilian Lowrens. Nie wiem, gdzie usiąść. Zerkam na Oskara.
- Siadaj przy mnie – mówi cicho.
Siadam. W rzędzie naprzeciw mnie zostaje jedno puste miejsce. Ciekawe, dla kogo?
- Witajcie – Oskar zaczyna zwyczajowym powitaniem, choć wszyscy już się widzieliśmy – Zacznę od tego, że poszerzyłem Radę o dwie nowe osoby. Pierwszą jest Marianna, a drugą Anastazja.
Czuję dziwne łaskotanie w gardle. No, niby mówił kiedyś, że to zrobi, ale... Otwierają się drzwi. Anastazja uśmiecha się do mnie i wchodzi.
- Och! - nie potrafię ukryć zaskoczenia, ale nie jestem odosobniona – Och! - Wyraźnie czuję, że nie jest sama! Rzucam szybkie spojrzenie Oskarowi, ale on patrzy na Anastazję ogromnymi oczami. Zerkam na Timothy'ego. Inni też na niego patrzą. Chyba nigdy nie widziałam go tak zadowolonego z siebie?!
- Zamierzaliście się z nami podzielić ta wiadomością? - z tonu głosu Oskara trudno coś wyczytać, ale na pewno nie jest zły.
- Wybacz. Nie byliśmy pewni... - policzki Anastazji płoną. Ona zawstydzona? Nie wierzę!
- Czy mogę? - zerkam na Oskara i zsuwam się z krzesła.
- Potem – powstrzymuje mnie – Anastazjo, mam nadzieję, że macierzyństwo nie przeszkodzi ci w przyjęciu miejsca w Radzie?
- Skoro nie przeszkadza mojemu mężowi... - zawiesza głos, unosząc jedną brew.
Uwielbiam ją! Taką Anastazję znam.
- W takim razie, załatwione – Oskar wskazuje Anastazji wolne miejsce – Jest jeszcze jedna kwestia... - zawiesza głos i przygląda się wszystkim uważnie – Chcę mieć w Radzie nie w pełni obdarowanego – mówi powoli, jakby czekał na nasze reakcje – Potrzebny mi lepszy kontakt ze Zgromadzeniem. Teraz, kiedy możemy przekazywać Dary tym, którzy nie otrzymali ich w sposób naturalny, granice będą się zacierać... - patrzy na Timothy'ego, a ja wstrzymuję dech. To rewolucja!
Cisza... Posyłam Juanowi błagalne spojrzenie.
- Kodeks nie mówi jasno, kto ma zasiadać w Radzie – mówi ostrożnie.
Andriej kiwa przyzwalająco głową, ale nie wychodzi przed starszych.
- Masz na myśli kogoś konkretnego? - Michael nie wygląda na zachwyconego tym pomysłem.
Anastazja krzyżuje ręce na piersi i przygląda się mężowi z wyraźnym niezadowoleniem. Uff, więc ona jest po stronie Oskara.
- To powinien być ktoś poważany, ale raczej nie sekretarz któregoś z nas... - zastanawiam się głośno. Dlaczego on mi nie powiedział wcześniej? Nagle przypominam sobie nasze niekończące się dyskusje na temat zbytniego lekceważenia niepełnego daru. Głupio mi. On jednak zapamiętał, co wtedy mówiłam.
- Myślałem o Akosu... - Oskar spogląda na mnie i na Michaela – Wy znacie go najlepiej. Czy dobrze wybrałem?
Nagle zdaję sobie sprawę, że to genialne posunięcie! Akos jest „mój”, a jednocześnie ma poważanie. Byliśmy ich świadkami. No, i wkrótce zostanie ojcem rodziny, a Michael jest przecież jego dziadkiem!
- Jestem za – staram się utrzymać powagę – To doskonały wybór.
- Ja także – przyłącza się do mnie Laura.
- To wielki zaszczyt – Michael nie może nie poprzeć wnuka.
- Skoro uważasz, że to korzystne dla Zgromadzenia... - Timothy wreszcie nam przytakuje.
Pozostali tylko czekali, by przypieczętować decyzję.
- Wobec tego, przekaż Akosowi tę propozycję. Oczekuję jego odpowiedzi jutro, kiedy się spotkamy – mówi do Michaela Oskar i wstaje – Zamykam spotkanie.
Wreszcie mogę rzucić się na szyję Anastazji.
- Och, Majka, to takie nieoczekiwane – szepcze mi do ucha – Nie mogłam uwierzyć. Timothy jest w siódmym niebie...
- To zrozumiałe! A co na to Konstancja? - pytam szybko, nim inni nam przeszkodzą.
- Bałam się trochę, ale... wydaje się szczęśliwa – Anastazja patrzy mi w oczy – Najważniejsze, że teraz, kiedy złapaliście Swena, mogę przestać o nią drżeć. Jest taka nieusłuchana. Kogoś mi przypomina – śmieje się do mnie.
Przerywa nam nadejście Oskara i pozostałych. Są tacy zaaferowani! Gdzie się podział ich dystans? Ściskają Anastazję i Timothy'ego.
- Zmieniłaś nas – słyszę cichy głos Juana.
- Ja? - odwracam się do niego gwałtownie.
- Też trudno mi w to uwierzyć – przygląda się Andriejowi, który składa gratulacje przyszłym rodzicom – Przed twoim nadejściem to było nie do pomyślenia... - kręci głową.
Wiem, że ma na myśli Athinę, ale jakoś nie słyszę w jego głosie żalu. Nie wygląda też na niechętnego Andriejowi.
- Te skały mają na nas taki wpływ. Jest w nich wielka moc – mówię półgłosem.
- Coś w tym jest – zgadza się ze mną – Przykro mi, że nadal nie wiem, co robi mój fragment. Może zdradzi nam swoją tajemnicę w twojej komnacie?
- Ta komnata należy do Zgromadzenia – prostuję – Ja tylko nią zarządzam.
- Kochanie... - niespodziewanie Oskar otacza mnie ramieniem.
- Chcę, żebyś odpoczął – patrzę mu w oczy – Proszę.
- Plaża i morze...? - w oczach Oskara zapalają się wesołe ogniki.
Och, więc się zgadza! Nasza rajska wyspa! Może przypłyną delfiny?
- Zanim stąd czmychniemy, chcę ucałować jeszcze Anastazję – przymilam się.
- Znikacie? - Anastazja mruga do mnie znacząco – Może i wam się poszczęści?
Czuję, że się czerwienię, ale jej wszystko wybaczę.
---
- Chcesz popływać czy od razu będziemy się kochać? - Oskar zrzuca ubranie, kiedy tylko nasze stopy dotykają piasku.
Dotykam miejsca na piersi, gdzie widać ledwie podgojoną ranę po kuli. Wiem, że śniąc, podlegamy innym zasadom, ale mimo wszystko nasze ciała nie są niezniszczalne.
- Poleżmy najpierw na piasku – szepczę i też zrzucam ubranie – Tak, żeby woda obmywała nam stopy.
Monotonny szum fal działa na nas kojąco. Oskar przygarnia mnie do siebie, a ja układam się na jego zdrowym ramieniu, obejmując udami jego udo. Przymyka oczy i milczy, jakby czekał, aż odezwę się pierwsza. Wiem, że tak jest, bo słyszę niespokojne bicie jego serca.
- Tam w komnacie... - zaczynam ostrożnie – To było niesamowite. Jakbym rozmawiała z duchami...
- Ty jesteś niesamowita – głos Oskara brzmi tak głęboko i nisko, kiedy mam twarz przy jego piersi – To, co tam zrobiłaś, wiedza, którą posiadłaś... To coś wyjątkowego nawet wśród obdarowanych.
- Każdy z nas ma podobnie – szepczę – Po ceremonii pokażę wam, jak możecie „spotkać się” z przodkami, by uzyskać ze swych Darów więcej... - zastanawiam się przez chwilę – Nie do końca to rozumiem, bo babcia Rosanna przekazywała mi tylko to, co wiedziała, a inne fakty poznałam od jej i moich przodków, ale... no, powiedziała mi też o rzeczach z przyszłości, a może z teraźniejszości? - unoszę głowę, ale Oskar leży nieruchomo.
- Mówiłaś, że to nie był duch, tylko to, co jest w tobie... Informacje zapisane w Darze... - odchyla głowę.
Fale głaszczą nasze nogi. Przytulam policzek do jego skóry.
- Powiedziała, że chciałaby dać swoje imię naszej córce – wypalam.
Serce Oskara przyspiesza gwałtownie.
- Co takiego? Czy ty...? - chwyta moją brodę i zagląda mi w oczy.
- Nie wiem... - O cholera! On myśli, że jestem w ciąży, a ja naprawdę tego nie wiem – Powiedziała tylko, że połączenie wiedzy i woli jest ciekawe... i chciałaby...
Usta Oskara opadają na moje. Jego język jest taki natarczywy i zachłanny. Sama nie wiem jak to się stało, ale już leżę na plecach. Słodki ciężar wgniata mnie w wilgotny piasek. Wciągam nosem słone morskie powietrze, ale i tak brakuje mi tchu. Ręka Oskara sunie po moim boku do pośladka i uda... Czuję, że jest podniecony. A może ja rzeczywiście jestem w ciąży? Nie czuję daru dziecka, ale przecież dar nie musi być od razu... Kręci mi się w głowie.
- Oskar... - odrywam się od jego ust – Oskar...Och! - nagle dociera do mnie, że jest tak blisko, a przecież mogłam go stracić, i że takie chwile jak ta, mogły się już nie zdarzyć... - Oskar, tak strasznie cię kocham! - wsuwam palce w jego włosy i przytrzymuję głowę, tak by widzieć twarz – Kiedy zobaczyłam cię ze Swenem... całego we krwi...
- Ćśśś, kochanie, jestem tutaj, cały i zdrów – uśmiecha się do moich ust i zagląda mi w oczy – A on jest pod kluczem i nie może nas już skrzywdzić. Nikogo już nie może... - urywa i znów mnie całuje.
- To dobrze – jęczę do jego ust – Teraz, kiedy Anastazja jest w ciąży i Monika może do nas dołączy...
- Rodzina nam się powiększy... - gładzi mój bok.
- Chcę mieć rodzinę – przesuwam ręce na kark Oskara, potem na jego plecy – Jeśli to spotkanie z babcią odbyło się za sprawą mojego Daru, to znaczy, że ja tego chcę..., że to jest we mnie.
- Chcesz mieć dziecko?
Kiwam głową.
- Teraz? - przyciska biodra do mojego brzucha, żebym mogła go poczuć.
- Może ono... ona już jest? - szepczę – Połączmy nasze Dary, przekażmy je.
Wpatruje się we mnie przez długą chwilę, po czym pochyla głowę i delikatnie całuje moje usta. Właściwie tylko je muska, potem szyję, obojczyk i ramię. Przymykam oczy i odchylam głowę. Czuję, jak moje sutki twardnieją i zaczynają mrowić nieznośnie w oczekiwaniu na swoją kolej. Po chwili Oskar chwyta zębami jeden, a drugi pieści leniwie palcami. Jęczę głośno i prawie widzę jego uśmiech. Uwielbia, kiedy tak reaguje na jego dotyk. Jęczę jeszcze głośniej, kiedy jego dłoń zaciska się na mojej piersi, a zęby pociągają brodawkę. Jakaś zabłąkana silniejsza fala obmywa nasze uda.
- Oskaaaar! - wyginam się i bezwiednie rozchylam szerzej nogi.
- Chcę żebyś mnie czuła... całym ciałem – wypuszcza z ust pierś i unosi głowę. Gładzi dłonią mój bok, sunie w dół – Jesteś taka piękna i taka słodka.
- I taka twoja – chwytam jego oddech, szukam ust – Kochaj się ze mną - szepczę ochryple – Poczuję cię... - sięgam ręką w dół – Och, na pewno cię poczuję!
Trzymam w dłoni twardy, pokryty żyłami członek. Tak bardzo go pragnę. I pragnę tego pulsowania energii, i tego błogiego zmęczenia, i kołysania w ramionach... Sprawne palce delikatnie głaszczą moją szparkę, odnajdują wrażliwe miejsce, krążą, pocierają, uciskają, a ja płonę z pożądania.
- Oskar, błagam... - nakierowuje go na siebie i wypycham biodra.
- Jaka niecierpliwa – ma aksamitnie niski, seksowny głos, kiedy się tak ze mną droczy.
Kolejna fala obmywa nasze stopy i łydki. Plecy Oskara są takie ciepłe od słońca... Jego członek też! Czuję go u wejścia. Na co on czeka? Unoszę biodra, ale on się cofa. Chwytam jego pośladki i przyciągam do siebie.
- Rozluźnij się – szepcze do moich ust.
Łatwo mu mówić! Jestem jednym pulsującym pragnieniem. Ledwie udaje mi się opanować drżenie nóg, ale nareszcie czuję jak we mnie wchodzi, jak mnie wypełnia. Co za rozkosz! Robi to wolno, nieznośnie wolno i jednocześnie tak doskonale. Gdyby zrobił to szybciej, odebrałby mi tyle doznań! Sunie w górę w tym samym tempie, a ja drżę. Teraz w głąb, do końca, do dna! Moje wnętrze pulsuje, zaciska się wokół niego...To wszystko jest takie nierealne. Leżę na plaży, Oskar na mnie, we mnie... nasze ciała ocierają się o siebie, a przecież jestem setki, a może nawet tysiące kilometrów stąd. W skroniach dudni mi krew. Płynie wartkim nurtem, niosąc ze sobą rozkosz nie do opisania. Chciwie łowię ciężki, chrapliwy oddech mojego kochanego męża. Dobrze mu... jak mnie. Wszystko mi się gmatwa i zlewa... Nasze oddechy się mieszają...
- Maj-ka – zduszony szept Oskara dociera do mnie jak przez mgłę. Moje imię! W takiej chwili on wymawia moje imię. To brzmi jak zaklęcie...
- Os-kar – jęczę.
Nie wiem, czy mi się zdaje, czy unosimy się nad ziemią...? Cała płonę! Czuję, że wypełnia mnie gorąca lawa, pulsuje w moim wnętrzu, rozlewa się... Odrywam sie myślami od ciała...
---
Słońce już tak nie praży. Otula nas ciepłym pomarańczowo złotym blaskiem. Łagodny szum fal zdaje się kołysać.
- Czy to już? - szepczę bezgłośnie, choć w jakiś sposób czuję, że łączy nas coś znacznie większego niż ten fragment ciała, który sączy we mnie nowe życie – Czy to już? - przymykam oczy.
- Chyba tak – Oskar tuli mnie w ramionach.
- Połączyły się... widziałam to – czuję pod powiekami łzy. Tym razem dwie czarne kule zlały się w jedność i spłynęły w dół. Dokąd?
- Ja też to widziałem – Oskar wysuwa się ostrożnie – Jak się czujesz?
- Dziwnie... - próbuję zebrać myśli – Nie wiem, czy coś się zmieniło.
- Musimy ochłonąć – odgarnia mi z twarzy niesforne kosmyki – Do wody? - unosi mnie w górę bez najmniejszego trudu.
Oplatam go ramionami i nogami i pozwalam się zanieść do morza. 

 

3 komentarze:

  1. Witaj
    Wszystko pięknie, ale troszke mnie Oscar zawiódł. Wybrał do rady swoją rodzinę. Akos też nie jest doradcą bezstronnym bo to "człowiek" Majki.
    Ale nie otym chiałem pisać. Zastanawia mnie motyw spotkania przeszłości z teraźniejszością. Jeśli w czakramie obdarowany zawezwie osoby, które wcześniej posługiwały się określonym darem (czytaj spadkobiercy), to co będzie w przypadku osoby która dostała dar po Swenie? W przypadku rozbicia daru to chyba masowe opętanie i egzorcyzmy. ;)
    Poproszę więcej Juana. Lubię go coraz bardziej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Roksano!!!. Witajcie!!!.
    Grafoman,a mi się podoba postawa Oskara. To się nazywa polityka. U nas też jak dochodzi jakaś frakcja do władzy to odwołuje się poprzedników i zastępuje swoimi ludźmi. Choćby nawet " Trybunał Konstytucyjny".
    Jedynie tak mógł wprowadzić nie w pełni obdarowanego do rady. Michael ( czyli dziadek Akosa) nie mógł odrzucić kandydatury
    Natalio Oskar jest bardzo mądrym mistrzem. Rozmawiał z Majką o zmianach w zgromadzeniu i to czyni. Zaciera różnice między w pełni i nie w pełni obdarowanymi.
    Roksano przepraszam, że dopiero piszę, lecz byłem "zaganiany". Część czytałem jednak kilka razy na telefonie. Pozdrawiam Was Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z Tobą Witku w 100% warto też zwrócić uwagę ze członków rady wybiera nie tylko ze względu na powiązania rodzinne albo inne ale tez patrząc na to co ta osoba może wnieść do zgromadzenia. Natalia

    OdpowiedzUsuń