Grecja. Grudzień
2014
Jakie to cudowne
podróżować we śnie bez strachu, myślę, wpatrując się w
siedzących przede mną obdarowanych. Sala naszego zamku wydaje mi
się taka przytulna po tych wszystkich mrocznych miejscach, które
odwiedziliśmy w Grecji. Oskar siedzi obok mnie. Jestem z niego taka
dumna! Członkowie Rady też są. Oni również patrzą na
niego z szacunkiem i podziwem. I na mnie też tak patrzą, choć nie
jestem pewna, czy na to zasługuję... No, może trochę. Johan już
prawie kończy zbierać karty z prośbami o cząstkę Daru. Rada
będzie miała mało czasu na ich rozpatrzenie, bo za dwa dni
odbędzie się ceremonia. Po raz pierwszy od setek lat!
Prawdopodobnie straci go tylko Swen. Oskar chce dać jego sługom
jeszcze jedną szansę. Kocham go za to. Kocham go za wszystko. Nie!
Kocham go, bo jest.
- Mistrzu –
Johan kłania się nam uroczyście – Skończyłem – oddaje karty
Juanowi.
Nie mogę
uwierzyć, że obaj tak się zmienili. Johan jest taki poważny.
Chyba bardzo przeżywa to, że Sam tak go podszedł. Myślę, że
odbiera to jako osobista porażkę. A Juan? Jest taki dorosły i tak
oddany Oskarowi, i... mnie. Jest prawdziwym przyjacielem.
- Dziękuję wam
– Oskar wstaje – Otrzymacie odpowiedzi przed nastaniem świtu.
Wezwani muszą się stawić we wskazanym miejscu i czasie.
Jeszcze krótkie
spotkanie z Radą i mamy wreszcie czas dla siebie. Cały dzień
przepracowaliśmy! Dobrze, że po południu przyleciała Margaret i
zmusiła Oskara do kilku godzin snu. Wracam myślami do rozmowy z
mamą i babcią. Nie chcę podejmować decyzji jako głowa Rodu.
Niech to przedyskutują z tatą i dziadkiem, i oczywiście z Moniką.
- Chodźmy –
Oskar wskazuje mi drzwi do gabinetu, gdzie zawsze zbierała się
Rada.
Czeka na nas
osiem identycznych krzeseł, ustawionych po obu stronach fotela.
Uśmiecham się na jego widok. Kiedy byłam tu pierwszy raz, zajmował
go Maksymilian Lowrens. Nie wiem, gdzie usiąść. Zerkam na Oskara.
- Siadaj przy
mnie – mówi cicho.
Siadam. W
rzędzie naprzeciw mnie zostaje jedno puste miejsce. Ciekawe, dla
kogo?
- Witajcie –
Oskar zaczyna zwyczajowym powitaniem, choć wszyscy już się
widzieliśmy – Zacznę od tego, że poszerzyłem Radę o dwie nowe
osoby. Pierwszą jest Marianna, a drugą Anastazja.
Czuję dziwne
łaskotanie w gardle. No, niby mówił kiedyś, że to zrobi,
ale... Otwierają się drzwi. Anastazja uśmiecha się do mnie i
wchodzi.
- Och! - nie
potrafię ukryć zaskoczenia, ale nie jestem odosobniona – Och! -
Wyraźnie czuję, że nie jest sama! Rzucam szybkie spojrzenie
Oskarowi, ale on patrzy na Anastazję ogromnymi oczami. Zerkam na
Timothy'ego. Inni też na niego patrzą. Chyba nigdy nie widziałam
go tak zadowolonego z siebie?!
- Zamierzaliście
się z nami podzielić ta wiadomością? - z tonu głosu Oskara
trudno coś wyczytać, ale na pewno nie jest zły.
- Wybacz. Nie
byliśmy pewni... - policzki Anastazji płoną. Ona zawstydzona? Nie
wierzę!
- Czy mogę? -
zerkam na Oskara i zsuwam się z krzesła.
- Potem –
powstrzymuje mnie – Anastazjo, mam nadzieję, że macierzyństwo
nie przeszkodzi ci w przyjęciu miejsca w Radzie?
- Skoro nie
przeszkadza mojemu mężowi... - zawiesza głos, unosząc jedną
brew.
Uwielbiam ją!
Taką Anastazję znam.
- W takim razie,
załatwione – Oskar wskazuje Anastazji wolne miejsce – Jest
jeszcze jedna kwestia... - zawiesza głos i przygląda się wszystkim
uważnie – Chcę mieć w Radzie nie w pełni obdarowanego – mówi
powoli, jakby czekał na nasze reakcje – Potrzebny mi lepszy
kontakt ze Zgromadzeniem. Teraz, kiedy możemy przekazywać Dary tym,
którzy nie otrzymali ich w sposób naturalny, granice
będą się zacierać... - patrzy na Timothy'ego, a ja wstrzymuję
dech. To rewolucja!
Cisza... Posyłam
Juanowi błagalne spojrzenie.
- Kodeks nie mówi
jasno, kto ma zasiadać w Radzie – mówi ostrożnie.
Andriej kiwa
przyzwalająco głową, ale nie wychodzi przed starszych.
- Masz na myśli
kogoś konkretnego? - Michael nie wygląda na zachwyconego tym
pomysłem.
Anastazja
krzyżuje ręce na piersi i przygląda się mężowi z wyraźnym
niezadowoleniem. Uff, więc ona jest po stronie Oskara.
- To powinien być
ktoś poważany, ale raczej nie sekretarz któregoś z nas... -
zastanawiam się głośno. Dlaczego on mi nie powiedział wcześniej?
Nagle przypominam sobie nasze niekończące się dyskusje na temat
zbytniego lekceważenia niepełnego daru. Głupio mi. On jednak
zapamiętał, co wtedy mówiłam.
- Myślałem o
Akosu... - Oskar spogląda na mnie i na Michaela – Wy znacie go
najlepiej. Czy dobrze wybrałem?
Nagle zdaję
sobie sprawę, że to genialne posunięcie! Akos jest „mój”,
a jednocześnie ma poważanie. Byliśmy ich świadkami. No, i wkrótce
zostanie ojcem rodziny, a Michael jest przecież jego dziadkiem!
- Jestem za –
staram się utrzymać powagę – To doskonały wybór.
- Ja także –
przyłącza się do mnie Laura.
- To wielki
zaszczyt – Michael nie może nie poprzeć wnuka.
- Skoro uważasz,
że to korzystne dla Zgromadzenia... - Timothy wreszcie nam
przytakuje.
Pozostali tylko
czekali, by przypieczętować decyzję.
- Wobec tego,
przekaż Akosowi tę propozycję. Oczekuję jego odpowiedzi jutro,
kiedy się spotkamy – mówi do Michaela Oskar i wstaje –
Zamykam spotkanie.
Wreszcie mogę
rzucić się na szyję Anastazji.
- Och, Majka, to
takie nieoczekiwane – szepcze mi do ucha – Nie mogłam uwierzyć.
Timothy jest w siódmym niebie...
- To zrozumiałe!
A co na to Konstancja? - pytam szybko, nim inni nam przeszkodzą.
- Bałam się
trochę, ale... wydaje się szczęśliwa – Anastazja patrzy mi w
oczy – Najważniejsze, że teraz, kiedy złapaliście Swena, mogę
przestać o nią drżeć. Jest taka nieusłuchana. Kogoś mi
przypomina –
śmieje się do mnie.
Przerywa nam
nadejście Oskara i pozostałych. Są tacy zaaferowani! Gdzie się
podział ich dystans? Ściskają Anastazję i Timothy'ego.
- Zmieniłaś nas
– słyszę cichy głos Juana.
- Ja? - odwracam
się do niego gwałtownie.
- Też trudno mi
w to uwierzyć – przygląda się Andriejowi, który składa
gratulacje przyszłym rodzicom – Przed twoim nadejściem to było
nie do pomyślenia... - kręci głową.
Wiem, że ma na
myśli Athinę, ale jakoś nie słyszę w jego głosie żalu. Nie
wygląda też na niechętnego Andriejowi.
- Te skały mają
na nas taki wpływ. Jest w nich wielka moc – mówię
półgłosem.
- Coś w tym jest
– zgadza się ze mną – Przykro mi, że nadal nie wiem, co robi
mój fragment. Może zdradzi nam swoją tajemnicę w twojej
komnacie?
- Ta komnata
należy do Zgromadzenia – prostuję – Ja tylko nią zarządzam.
- Kochanie... -
niespodziewanie Oskar otacza mnie ramieniem.
- Chcę, żebyś
odpoczął – patrzę mu w oczy – Proszę.
- Plaża i
morze...? - w oczach Oskara zapalają się wesołe ogniki.
Och, więc się
zgadza! Nasza rajska wyspa! Może przypłyną delfiny?
- Zanim stąd
czmychniemy, chcę ucałować jeszcze Anastazję – przymilam się.
- Znikacie? -
Anastazja mruga do mnie znacząco – Może i wam się poszczęści?
Czuję, że się
czerwienię, ale jej wszystko wybaczę.
---
- Chcesz popływać
czy od
razu będziemy się kochać? - Oskar zrzuca
ubranie, kiedy tylko nasze stopy dotykają piasku.
Dotykam miejsca
na piersi, gdzie widać ledwie podgojoną ranę po kuli. Wiem, że
śniąc, podlegamy innym zasadom, ale mimo wszystko nasze ciała nie
są niezniszczalne.
- Poleżmy
najpierw na piasku – szepczę i też zrzucam ubranie – Tak, żeby
woda obmywała nam stopy.
Monotonny szum
fal działa na nas kojąco. Oskar przygarnia mnie do siebie, a ja
układam się na jego zdrowym ramieniu, obejmując udami jego udo.
Przymyka oczy i milczy, jakby czekał, aż odezwę się pierwsza.
Wiem, że tak jest, bo słyszę niespokojne bicie jego serca.
- Tam w
komnacie... - zaczynam ostrożnie – To było niesamowite. Jakbym
rozmawiała z duchami...
- Ty jesteś
niesamowita – głos Oskara brzmi tak głęboko i nisko, kiedy mam
twarz przy jego piersi – To, co tam zrobiłaś, wiedza, którą
posiadłaś... To coś wyjątkowego nawet wśród obdarowanych.
- Każdy z nas ma
podobnie – szepczę – Po ceremonii pokażę wam, jak możecie
„spotkać się” z przodkami, by uzyskać ze swych Darów
więcej... - zastanawiam się przez chwilę – Nie do końca to
rozumiem, bo babcia Rosanna przekazywała mi tylko to, co wiedziała,
a inne fakty poznałam od jej i moich przodków, ale... no,
powiedziała mi też o rzeczach z przyszłości, a może z
teraźniejszości? - unoszę głowę, ale Oskar leży nieruchomo.
- Mówiłaś,
że to nie był duch, tylko to, co jest w tobie... Informacje
zapisane w Darze... - odchyla głowę.
Fale głaszczą
nasze nogi. Przytulam policzek do jego skóry.
- Powiedziała,
że chciałaby dać swoje imię naszej córce – wypalam.
Serce Oskara
przyspiesza gwałtownie.
- Co takiego? Czy
ty...? - chwyta moją brodę i zagląda mi w oczy.
- Nie wiem... - O
cholera! On myśli, że jestem w ciąży, a ja naprawdę tego nie
wiem – Powiedziała tylko, że połączenie wiedzy i woli jest
ciekawe... i chciałaby...
Usta Oskara
opadają na moje. Jego język jest taki natarczywy i zachłanny. Sama
nie wiem jak to się stało, ale już leżę na plecach. Słodki
ciężar wgniata mnie w wilgotny piasek. Wciągam nosem słone
morskie powietrze, ale i tak brakuje mi tchu. Ręka Oskara sunie po
moim boku do pośladka i uda... Czuję, że jest podniecony. A może
ja rzeczywiście jestem w ciąży? Nie czuję daru dziecka, ale
przecież dar nie musi być od razu... Kręci mi się w głowie.
- Oskar... -
odrywam się od jego ust – Oskar...Och! - nagle dociera do mnie, że
jest tak blisko, a przecież mogłam go stracić, i że takie chwile
jak ta, mogły się już nie zdarzyć... - Oskar, tak strasznie cię
kocham! - wsuwam palce w jego włosy i przytrzymuję głowę, tak by
widzieć twarz – Kiedy zobaczyłam cię ze Swenem... całego we
krwi...
- Ćśśś,
kochanie, jestem tutaj, cały i zdrów – uśmiecha się do
moich ust i zagląda mi w oczy – A on jest pod kluczem i nie może
nas już skrzywdzić. Nikogo już nie może... - urywa i znów
mnie całuje.
- To dobrze –
jęczę do jego ust – Teraz, kiedy Anastazja jest w ciąży i
Monika może do nas dołączy...
- Rodzina nam się
powiększy... - gładzi mój bok.
- Chcę mieć
rodzinę – przesuwam ręce na kark Oskara, potem na jego plecy –
Jeśli to spotkanie z babcią odbyło się za sprawą mojego Daru, to
znaczy, że ja tego chcę..., że to jest we mnie.
- Chcesz mieć
dziecko?
Kiwam głową.
- Teraz? -
przyciska biodra do mojego brzucha, żebym mogła go poczuć.
- Może ono...
ona już jest? - szepczę – Połączmy nasze Dary, przekażmy je.
Wpatruje się we
mnie przez długą chwilę, po czym pochyla głowę i delikatnie
całuje moje usta. Właściwie tylko je muska, potem szyję, obojczyk
i ramię. Przymykam oczy i odchylam głowę. Czuję, jak moje sutki
twardnieją i zaczynają mrowić nieznośnie w oczekiwaniu na swoją
kolej. Po chwili Oskar chwyta zębami jeden, a drugi pieści leniwie
palcami. Jęczę głośno i prawie widzę jego uśmiech. Uwielbia,
kiedy tak reaguje na jego dotyk. Jęczę jeszcze głośniej, kiedy
jego dłoń zaciska się na mojej piersi, a zęby pociągają
brodawkę. Jakaś zabłąkana silniejsza fala obmywa nasze uda.
- Oskaaaar! -
wyginam się i bezwiednie rozchylam szerzej nogi.
- Chcę żebyś
mnie czuła... całym ciałem – wypuszcza z ust pierś i unosi
głowę. Gładzi dłonią mój bok, sunie w dół –
Jesteś taka piękna i taka słodka.
- I taka twoja –
chwytam jego oddech, szukam ust – Kochaj się ze mną - szepczę
ochryple – Poczuję cię... - sięgam ręką w dół – Och,
na pewno cię poczuję!
Trzymam w dłoni
twardy, pokryty żyłami członek. Tak bardzo go pragnę. I pragnę
tego pulsowania energii, i tego błogiego zmęczenia, i kołysania w
ramionach... Sprawne palce delikatnie głaszczą moją szparkę,
odnajdują wrażliwe miejsce, krążą, pocierają, uciskają, a ja
płonę z pożądania.
- Oskar,
błagam... - nakierowuje go na siebie i wypycham biodra.
- Jaka
niecierpliwa – ma aksamitnie niski, seksowny głos, kiedy się tak
ze mną droczy.
Kolejna fala
obmywa nasze stopy i łydki. Plecy Oskara są takie ciepłe od
słońca... Jego członek też! Czuję go u wejścia. Na co on czeka?
Unoszę biodra, ale on się cofa. Chwytam jego pośladki i przyciągam
do siebie.
- Rozluźnij się
– szepcze do moich ust.
Łatwo mu mówić!
Jestem jednym pulsującym pragnieniem. Ledwie udaje mi się opanować
drżenie nóg, ale nareszcie czuję jak we mnie wchodzi, jak
mnie wypełnia. Co za rozkosz! Robi to wolno, nieznośnie wolno i
jednocześnie tak doskonale. Gdyby zrobił to szybciej, odebrałby mi
tyle doznań! Sunie w górę w tym samym tempie, a ja drżę.
Teraz w głąb, do końca, do dna! Moje wnętrze pulsuje, zaciska się
wokół niego...To wszystko jest takie nierealne. Leżę na
plaży, Oskar na mnie, we mnie... nasze ciała ocierają się o
siebie, a przecież jestem setki, a może nawet tysiące kilometrów
stąd. W skroniach dudni mi krew. Płynie wartkim nurtem, niosąc ze
sobą rozkosz nie do opisania. Chciwie łowię ciężki,
chrapliwy oddech mojego kochanego męża. Dobrze
mu... jak mnie. Wszystko mi się gmatwa i zlewa... Nasze oddechy się
mieszają...
- Maj-ka –
zduszony szept Oskara dociera do mnie jak przez mgłę. Moje imię! W
takiej chwili on wymawia moje imię. To brzmi jak zaklęcie...
- Os-kar –
jęczę.
Nie wiem, czy mi
się zdaje, czy unosimy się nad ziemią...? Cała płonę! Czuję,
że wypełnia mnie gorąca lawa, pulsuje w moim wnętrzu, rozlewa
się... Odrywam sie myślami od ciała...
---
Słońce już
tak nie praży. Otula nas ciepłym pomarańczowo złotym blaskiem.
Łagodny szum fal zdaje się kołysać.
- Czy to już? -
szepczę bezgłośnie, choć w jakiś sposób czuję, że łączy
nas coś znacznie większego niż ten fragment ciała, który
sączy we mnie nowe życie – Czy to już? - przymykam oczy.
- Chyba tak –
Oskar tuli mnie w ramionach.
- Połączyły
się... widziałam to – czuję pod powiekami łzy. Tym razem dwie
czarne kule zlały się w jedność i spłynęły w dół.
Dokąd?
- Ja też to
widziałem – Oskar wysuwa się ostrożnie – Jak się czujesz?
- Dziwnie... -
próbuję zebrać myśli – Nie wiem, czy coś się zmieniło.
- Musimy ochłonąć
– odgarnia mi z twarzy niesforne kosmyki – Do wody? - unosi mnie
w górę bez najmniejszego trudu.
Oplatam go
ramionami i nogami i pozwalam się zanieść do morza.
Witaj
OdpowiedzUsuńWszystko pięknie, ale troszke mnie Oscar zawiódł. Wybrał do rady swoją rodzinę. Akos też nie jest doradcą bezstronnym bo to "człowiek" Majki.
Ale nie otym chiałem pisać. Zastanawia mnie motyw spotkania przeszłości z teraźniejszością. Jeśli w czakramie obdarowany zawezwie osoby, które wcześniej posługiwały się określonym darem (czytaj spadkobiercy), to co będzie w przypadku osoby która dostała dar po Swenie? W przypadku rozbicia daru to chyba masowe opętanie i egzorcyzmy. ;)
Poproszę więcej Juana. Lubię go coraz bardziej. Pozdrawiam.
Witaj Roksano!!!. Witajcie!!!.
OdpowiedzUsuńGrafoman,a mi się podoba postawa Oskara. To się nazywa polityka. U nas też jak dochodzi jakaś frakcja do władzy to odwołuje się poprzedników i zastępuje swoimi ludźmi. Choćby nawet " Trybunał Konstytucyjny".
Jedynie tak mógł wprowadzić nie w pełni obdarowanego do rady. Michael ( czyli dziadek Akosa) nie mógł odrzucić kandydatury
Natalio Oskar jest bardzo mądrym mistrzem. Rozmawiał z Majką o zmianach w zgromadzeniu i to czyni. Zaciera różnice między w pełni i nie w pełni obdarowanymi.
Roksano przepraszam, że dopiero piszę, lecz byłem "zaganiany". Część czytałem jednak kilka razy na telefonie. Pozdrawiam Was Wiktor
Zgadzam sie z Tobą Witku w 100% warto też zwrócić uwagę ze członków rady wybiera nie tylko ze względu na powiązania rodzinne albo inne ale tez patrząc na to co ta osoba może wnieść do zgromadzenia. Natalia
OdpowiedzUsuń