Lek

Lek

wtorek, 30 sierpnia 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 32

Grecja. Grudzień 2014
 
- Musi ponieść karę. Przecież wiesz – Oskar przesunął wzrokiem po twarzy przyjaciela i powoli odwrócił się w stronę okna – Miesiąc bezsenności. W zamku – dodał twardym tonem.
- W bibliotece? - w głosie Johana można było dosłyszeć promyk nadziei.
- Jakim sposobem? Musimy pracować – Oskar wciąż wpatrywał się w krajobraz za oknem, a w każdym razie takie sprawiał wrażenie – Mamy kilka cel... - dodał powoli.
- Na dole? - tym razem Johanowi nie udało się ukryć zaskoczenia – Chcesz ją zamknąć w lochu?
- Miesiąc bezsenności za to, co zrobiła, to nie jest surowa kara – padła spokojna odpowiedź.
- Ale to Clair! - Johan przełknął głośno ślinę – Znasz ją od dziecka...
- Czy gdyby chodziło o ciebie, oczekiwałbyś łagodniejszego traktowania? - Oskar odwrócił się gwałtownie i utkwił w przyjacielu uważne spojrzenie.
- Nie – spuścił głowę, nie mogąc znieść wzroku Oskara – Ale... - zacisnął pięści.
Oskar podszedł blisko, bardzo blisko.
- Czego się boisz, Johan? - spytał cicho – Kiedyś się nie zastanawiałeś...
- To było kiedyś – rzucił, nie patrząc mu w twarz – A poza tym, jesteś moim Mistrzem – głos mu drżał.
- Tylko dlatego? - Oskar starał się nadać swojemu głosowi kpiący ton. Tylko on wiedział, ile go to kosztowało.
Ciało Johana bezwiednie spięło się, jak do skoku. Zaczął drżeć.
- A może jest inny powód, tylko nie masz odwagi go podać? - Oskar nie ustępował – Czego się boisz? - powtórzył.
Z piersi Johana dobył się głęboki pomruk, przechodzący w złowrogie bulgotanie. Stawy jego potężnych, żylastych dłoni zatrzeszczały. W jego oczach pojawił się najpierw cień nadziei, a potem panika. Nieoczekiwanie osunął się na kolana.
- Mistrzu, ukarz mnie! – jęknął – Odejdę – ciągnął zdławionym głosem – Zawiodłem twoje zaufanie – spojrzał na ramię Oskara, gdzie ubranie skrywało ledwie zabliźnioną ranę.
- Odejdziesz? - głos Oskara brzmiał nieco łagodniej – Raczej nie... Ale tak, zawiodłeś moje zaufanie i nie chodzi mi o Sama. Po prostu myślałem, że skoro znamy się tyle lat, będziesz ze mną szczery. No, ale jak chcesz – zaplótł ręce na piersi – Dwa tygodnie bezsenności od jutra. W zamku – dorzucił - A teraz odejdź – odwrócił się do okna.
Johan zamrugał gwałtownie, ale nie odezwał się ani słowem. Spodziewał się, że Oskar nie puści mu płazem takiego zaniedbania, ale... dwa tygodnie bezsenności? „Odejdź”? Tak po prostu? Wyszedł z gabinetu i stanął niezdecydowany.
---
Majka zapukała do pokoju Agnieszki. Drzwi otworzyły się prawie natychmiast, jakby przyjaciółka na nią czekała.
- Jak tam...? - zaczęła niepewnie.
- Zależy, o co pytasz – padła enigmatyczna odpowiedź.
- Wciąż się gniewasz, że nie pozwalamy ci zajrzeć do komnaty? - w głosie Majki można było dosłyszeć autentyczny żal – Zrozum, to nasze najświętsze miejsce, coś jak... - zastanowiła się – Skarbiec Watykanu, czy, bo ja wiem?
Agnieszka westchnęła ciężko. Majkę może dałaby radę przekonać, ale wiedziała, że odpowiedź Oskara była kategorycznie odmowna.
- OK, ale zdaje się, że nie o tym chciałaś rozmawiać – zmieniła temat.
- Masz rację – Majka przysiadła na jednym z dwóch krzeseł, stojących obok niewielkiego stolika – Oskar rozważa przekazanie części Daru Swena Gregowi. Mógłby wtedy objąć stanowisko szefa ochrony zamku albo mieć własny zespół... - zawahała się. Takie rozmowy nigdy nie przychodziły jej ławo. Sama nie będąc zbyt otwartą, tym bardziej czuła zażenowanie.
- Pytasz, czy planujemy wspólną przyszłość? - nieoczekiwanie przyjaciółka przyszła jej z pomocą.
- Właściwie tak – przytaknęła skwapliwie – Tobie nie można przekazać Daru. Nawet odrobiny. Choćbym nie wiem, jak tego chciała – Majka zwinęła dłonie razem i przycisnęła je do piersi – Nie jesteś w żaden sposób z nami spokrewniona...
- Czy ja o to prosiłam?! - Agnieszka przerwała jej gwałtownie.
- Co? - Majka zamrugała szybko, kompletnie zbita z tropu.
- Pieprzę ten wasz dar! Bez obrazy... - zreflektowała się, na widok konsternacji, jaką wywołały jej słowa – Kto ci powiedział, że chciałabym żyć tak, jak ty? Te wasze nakazy i zakazy – wzdrygnęła się z odrazą – To jakaś paranoja! - wyrzuciła ręce w górę.
- No wiesz? - Majka poczuła się trochę dotknięta.
- Kiedy mi o tym opowiadałaś, to było takie... trochę nierealne, tajemnicze i chyba przez to fascynujące – Agnieszka zignorowała oburzenie przyjaciółki - Tyle, że w prawdziwym życiu to jest nie do przyjęcia! Facet zamiast spędzać czas ze mną, leży jak kłoda, a jego... dar, czy dusza, czy jak jej tam, lata gdzieś daleko. To chore!
- Może gdybyś mogła dzielić z nim te doświadczenia... - Majka zaczynała rozumieć jej frustrację.
- Ale nie mogę! - wpadła jej w słowo Agnieszka – A poza tym, OK, może byłoby fajnie...? Ale te wasze prawa! To poczucie jakiejś misji! Ja sobie tego nie wyobrażam. No, i te kary!
- Aga, nie przesadzaj! Kary są za naprawdę duże przewinienia. Poza tym, są po to, żeby obdarowani nie nadużywali swoich zdolności w stosunku do innych ludzi. Nie wszyscy są tacy jak Oskar, czy Greg. Od czasu do czasu trafi się i Swen – Majka spróbowała przywołać na twarz uśmiech.
- Taaa... - Agnieszka wydęła usta – Na szczęście mnie to już nie dotyczy.
- Jak to?
- Można powiedzieć, że zerwaliśmy z Gregiem, jeśli w ogóle coś nas łączyło – wzruszyła ramionami – Wspólna praca uświadomiła nam wiele rzeczy. Między innymi to, że fajnie nam tylko w łóżku. Potem już nie.
- Trochę mało, jak na związek – bąknęła Majka.
- No, raczej.
- Już to obgadaliście?
- Zanim rozkręciła się ta afera z wami i komnatą – Agnieszka przewróciła oczami – Chyba zbytnio się nie przejął. Zresztą, ma teraz inne zmartwienie.
- To znaczy?
- O ile dobrze usłyszałam, to twój wspaniały Oskar postanowił ukarać Johana, tylko nie wiem za co. Ma iść do wiezienia, czy jakiegoś lochu...? – prychnęła - To mi zapachniało średniowieczem – dorzuciła złośliwie.
- Skąd to wiesz? - Majka wybałuszyła na nią oczy.
- Usłyszałam niechcący fragment rozmowy. Nie wiedziałaś?
- Nie – głos Majki zabrzmiał dość ponuro – Widocznie nie zdążył mi powiedzieć.
- Widocznie – tym razem w głosie Agnieszki dało się dosłyszeć także współczucie.
- Muszę iść – Majka wstała – Przykro mi, że tak z wami wyszło.
Agnieszka tylko wzruszyła ramionami. W głębi duszy Majka czuła jednak, że tak jest chyba lepiej. Najwyraźniej różniły się nie tylko wyglądem i temperamentem. Zatrzymała się na chwilę przed drzwiami i spojrzała na przyjaciółkę, ale ta skrzywiła się tylko i machnęła jej ręką. Greg na pewno cierpiał, ale jeśli tak łatwo odpuścił, to mogło oznaczać tylko jedno. Westchnęła ciężko. Tak, czy inaczej, rozmowę z Agą miała za sobą. Ruszyła do pokoju, który zajmowali oboje z Oskarem i wkroczyła do niego w bojowym nastroju. Jej cel stał z komórką w pobliżu okna. Na widok żony rozłączył się i położył ją na parapecie.
- Podobno chcesz zamknąć Johana w lochu? - Majka nawet nie starała się ukryć oburzenia.
- Owszem. I zabroniłem mu śnić – odparł z rozbrajającą szczerością.
- Mógłbyś chociaż udać, że ci przykro z tego powodu – w jej głosie słychać było irytację – Można wiedzieć, co takiego ci zrobił?
- Mnie? - Oskar wyglądał na rozbawionego jej gniewem – No cóż... Zawiodłem się na nim. Traktuje mnie jak Mistrza, a nie jak przyjaciela. Myślałem, że będzie ze mną szczery...
- Czyś ty oszalał?! - przerwała mu w pół zdania - I jeszcze się bezczelnie śmiejesz!
- Pewnie – spróbował wziąć ją w ramiona, ale mu się wykręciła – No, nie złość się. Tak naprawdę, wyświadczyłem mu przysługę.
- Zamykając go w celi? Masz mnie za idiotkę? - uniosła ręce, jakby chciała go uderzyć.
- Halo! Rozmawiasz z Mistrzem – przypomniał jej, udając oburzenie.
Majka jednak nie była w nastroju do żartów, więc skapitulował.
- On i Clair posiedzą w sąsiednich celach – powiedział już poważnie – Mogą rozmawiać do woli, a że będą mieli dużo wolnego czasu... - zawiesił głos.
- Och!
- Mnie nie nabierze. Jego tak zwane „związki” - zrobił w powietrzu znak palcami – nie trwały dłużej niż trzy miesiące. Zraniła go jak cholera, ale on i tak ją kocha.
- To dlaczego...? - zaczęła i urwała w pół zdania, jakby straciła wątek.
- Bo jest dupkiem, który się boi odtrącenia. Raz się sparzył, więc woli niepewność.
- A ona?
- Skała wydała jej się ciepła, kiedy jej dotknęła – odparł z zagadkowym uśmiechem.
Nagle Majka doznała olśnienia.
- A ja myślałam, że to ty jesteś dupkiem – przyznała ze skruchą , opuszczając ręce.
- Ja? - Oskar zajrzał jej w oczy – Tak się składa, że zacząłem być specjalistą od trudnych związków.
- Takich jak nasz? - przysunęła się bliżej.
- Jak nasz – przyznał.
- Co teraz? - spytała zarzucając mu ramiona na szyję.
- A co ma być? Podwójna ceremonia – spoważniał nagle – Pierwszy raz od wielu lat.
- Babcia Helena naprawdę mnie zaskoczyła – Majka wtuliła głowę między ramię, a szyję Oskara – Odda Dar Monice, żeby ta mogła otrzymać dodatkową cząstkę. Powiedziałbyś?!
- Szczerze? - objął ją ramieniem – Odkąd pozwoliła na nasze zaręczyny, patrzę na nią inaczej. Nie miała lekko z taką matką, jak Rosanna.
- Wiem... Oby tylko Monika dała radę. Tak naprawdę, nie ma pojęcia czym jest Dar.
- Podobnie jak ktoś, kogo znam – Oskar uśmiechnął się i pocałował ją w czubek głowy – Nie martw się, moja matka jej pomoże.
Te słowa powinny ją uspokoić, a jednak Majka wciąż była spięta.
- Boję się – szepnęła ledwie dosłyszalnie i wtuliła się mocniej w obejmującego ją męża.
- Ty? Czego?
- Tego, co ma się stać. Nigdy tego nie robiliśmy, a wszystko, co wiemy opiera się na moim „kontakcie” z przodkami. A jeśli się mylę? Jeśli stracimy Dar babci albo ze Swenem coś pójdzie nie tak?
- Nie martw się – Oskar objął ją jeszcze mocniej – Zabraniam ci się martwić. Wszystko, co powiedziałaś zgadza się z tym, co jest zapisane w zwojach.
- Bo czytałam je wcześniej.
- Tego od Juana nie – przerwał jej łagodnie – Poza tym, ja w ciebie wierzę i wcale się nie boję – jego głos brzmiał pewnie.
Majka uniosła gwałtownie głowę i spojrzała mu głęboko w oczy.
- A jeśli jednak nie jesteś bezkarny? - powiedziała powoli.
- Zabraniam ci się martwić - Oskar nie ustępował – Wiesz, dlaczego... - spojrzał znacząco w dół.
- Właśnie dlatego się martwię! Czułam Dary dzieci u Manueli i u Anastazji, a u siebie nie! – Majka o mało nie wybuchnęła płaczem.
- Kochanie – Oskar ujął jej brodę dłonią i uniósł delikatnie w górę – Niedawno nie chciałaś nawet o tym słyszeć, a teraz jesteś taka niecierpliwa – pochylił się i złożył na jej drżących ustach miękki, wilgotny pocałunek – Wiem, co zrobiłem zeszłej nocy. Poczujesz to, obiecuję. A teraz już się nie zamartwiaj. Skoro Rosanna powiedziała, że urodzisz mi córkę, to ja jej wierzę.
- No... - Majka zamrugała szybko. Rosanna niedokładnie tak to ujęła.
- Ćśśś – Oskar położył jej palec na ustach – Mamy sporo pracy. Powinniśmy się spotkać z wybranymi przez Radę. Musisz im powiedzieć, co się będzie działo.
- Zaakceptowałeś nasz wybór? Nikogo nie zmieniłeś? - Majka oderwała się wreszcie myślami od swoich spraw.
- Przecież powiedziałem, że w tym przypadku mój głos liczy się na równi z głosami pozostałych członków – odparł tonem, który przywodził na myśl cierpliwego nauczyciela – Wystarczy, że muszę odebrać Dar, jego rozdział pozostawię innym. Sama mówiłaś, że nadmiar władzy szkodzi – kącik ust drgnął mu lekko na widok jej rozszerzonych zdumieniem oczu.
Popatrzyła na męża z uznaniem. Jego słowa ją uspokoiły. Nie mogła się mylić.

2 komentarze:

  1. Witaj. Zawiesił się net i straciłem komentarz. Piszę jeszcze raz.
    Cwany ten Oskar. Zamknął Johana z Clair w lochu. By wyjaśnili co do siebie czują.
    Roksano mam nadzieję że wypoczęłaś?. To może już nie długo doczekamy się nowej części. Dziękuję bardzo za część. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Witku,
    wreszcie doczekałam się upragnionego wyjazdu w "ciepłe kraje" i rzeczywiście odpoczęłam. Siedzę nad kolejnym rozdziałem, ale muszę mu poświęcić sporo uwagi, bo jest ważny, a właściwie pełen ważnych wydarzeń.Jak się pewnie zorientowałeś, zbliżamy się do kulminacji.
    Pozdrawiam, Roksana

    OdpowiedzUsuń