Lek

Lek

poniedziałek, 5 września 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 33

Meteory. Grudzień 2014
 
Majka stała w korytarzu prowadzącym do tajemniczej komnaty we wnętrzu góry. Nasłuchiwała oddalających się kroków czterech osób. Greg prowadził w dół Swena. Towarzyszyli im Oskar i Timothy. Kiedy kroki prawie ucichły wychyliła głowę na zewnątrz i uśmiechnąwszy się do obserwujących ją ochroniarzy, sięgnęła po tkwiący w zagłębieniu owalny kamień. Gdy tylko stracił kontakt z podłożem, kamienna płyta posadzki drgnęła i zaczęła sunąć, zmniejszając światło wyjścia. Majka bez słowa cofnęła się w głąb korytarza. Po dłuższej chwili otoczyły ją ciemności, ale gdy tylko kamienne drzwi domknęły się z głuchym odgłosem, poczuła nagły przypływ energii i jej oczy bez trudu przystosowały się do braku oświetlenia. Dar działał bez zarzutu. Właśnie dlatego nie mogli pozostawić Swena sam na sam z Gregiem, który górował nad nim siłą fizyczną, ale Darem nie mógł się równać. No, ale wkrótce miał otrzymać część tego Daru, pomyślała i ruszyła powoli w dół. Już, już miała oderwać się od podłoża, by korzystając ze swych zdolności, pomknąć krętym przejściem, gdy poczuła coś dziwnego. Było to jakby dotknięcie jej umysłu. Dotknięcie? Nawet nie! Muśniecie ledwie.... słabe i delikatne, ale jednak. Zatrzymała się w pół kroku. Spróbowała skupić na tym całą swoją uwagę, ale zniknęło. Westchnęła z rezygnacją i pomknęła w dół.
Komnatę wypełniała spora grupa obdarowanych. Laura i Juan zajęli miejsca tuż przy skale, nieco z tyłu stali Timothy i Maksymilian Lowrens, a pomiędzy nimi Swen, zerkając za pozostałych spode łba. Nieco z boku ustawili się pozostali członkowie Rady. Pod ścianą naprzeciw wejścia stali ci, którzy mieli otrzymać cząstki daru i Helena, trzymając kurczowo za rękę Monikę. Oskar zatrzymał się przy wejściu. Wszyscy czekali tylko na nią.
- Wszystko w porządku? - Oskar spojrzał na Majkę z niepokojem.
- Tak, chyba tak... - odparła trochę niepewnie – W porządku – przywołała na twarz blady uśmiech.
Oskar powoli odwrócił się do zgromadzonych.
- Skoro jesteśmy już wszyscy, czas zaczynać. Heleno, Moniko, podejdźcie – skinął głową Majce, przekazując jej głos.
- Musicie stanąć po przeciwnych stronach „naczynia” – zaczęła drżącym głosem – Czy obie jesteście pewne swoich decyzji?
- Tak – odparły niemal równocześnie.
- Zaraz! - Michael wysunął się nieśmiało przed szereg – Wybacz Mistrzu, ale czy ja dobrze rozumiem? Heleno, oddajesz swój Dar? Jesteś na to gotowa? Ile ty masz lat?
- Michaelu! - Oskar ściągnął brwi. Pod jego surowym spojrzeniem, Michael schował głowę w ramiona, jakby chciał się wydać mniejszy.
- Pozwól mi wyjaśnić – Helena posłała Oskarowi łagodne spojrzenie – Moja druga wnuczka nie ma ani krzty Daru, a bardzo go pragnie. Ja z kolei całe życie się nim cieszę, choć głównie dla własnych korzyści. Mój mąż przyjął moją „inność” z cierpliwością i zrozumieniem, i nie skarżył się przez te wszystkie lata. Teraz chciałabym poświęcić pozostały mi czas jemu. Jest tego wart... - oczy zalśniły jej łzami – Dlatego oddaję mój Dar bez żalu – zakończyła.
- Więc ty nie umrzesz? - w głosie Michaela słychać było zdumienie.
- Moja wnuczka twierdzi, że nie – Helena spojrzała ufnie na Majkę.
Ta pokręciła głową, nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Jakaś tkliwość chwyciła ją za gardło. Spojrzała na Monikę. Jej zwykle pogodne oczy lśniły podnieceniem, ale gdzieś na ich dnie dojrzała lęk.
- Monika, nie będzie odwrotu – Majka spoważniała jeszcze bardziej.
- Jestem gotowa – odparła trochę zbyt głośno. Ukradkiem zerknęła w stronę Grega. Miała nadzieję, że nikt tego nie zauważy. On jednak pochwycił jej spojrzenie. Zmarszczył brwi.
Helena uśmiechnęła się do wnuczki, jakby chciała dodać jej otuchy i pierwsza położyła dłonie na skale. Monika poszła w jej ślady.
- Robi się ciepła – wyszeptała ze zdumieniem i spojrzała na starszą siostrę.
- Skupcie się na tym, co chcecie zrobić – Majka odzyskała wreszcie pewność siebie – Zamknijcie oczy, jeśli to wam pomoże. Skała powinna połączyć was czymś w rodzaju mostu...
- Trzyma mnie! - jęknęła Monika.
- Mnie też – głos Heleny brzmiał spokojniej.
Wszyscy wokół, nie wyłączając Swena wstrzymali oddech.
- Babciu Rosanno, błagam, pomóż... - Majka mamrotała do siebie tak cicho, żeby nikt nie mógł jej usłyszeć.
Nagle znów poczuła, to co wcześniej przy drzwiach. Tym razem wyraźniej. Skupiła się na tym. Ktoś przy niej był.
- Babciu? - szepnęła bezgłośnie. Czyżby jej prośba o pomoc została wysłuchana?
- Och! - rozległy się ciche przytłumione okrzyki.
Majka zamrugała szybko. Helena i Monika stały po przeciwnych stronach skały, oglądając swoje dłonie.
- Już? - spoglądały niepewnie to na Majkę, to na Oskara.
- Spróbuj mnie przyciągnąć do siebie, nie ruszając się z miejsca – nakazała Monice Majka i po chwili poczuła niezdarną próbę swojej siostry – Udało się! - wykrzyknęła radośnie – Udało się – powtórzyła już spokojniej, zwracając się do wszystkich – Babciu? - spojrzała z niepokojem na Helenę, która zachwiała się, jakby straciła siłę w nogach.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, stojący najbliżej Akos, przyskoczył do niej i podtrzymał ją za ramię.
- Nic mi nie jest – wykrztusiła – Po prostu... to takie dziwne uczucie. Jakby nagle zabrakło mi sił. Tymczasem Monika, nie zważając na innych, okrążyła skałę i podbiegłszy do Heleny, objęła ją w pół.
- Dzięki ci, dzięki, dzięki! - powtarzała ze łzami w oczach – Jesteś najukochańszą, najlepszą babcią na świecie!
Helena gładziła jej jasne włosy, z ciepłym uśmiechem. Majka otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale Oskar ją uprzedził.
- Powinniśmy kontynuować – przypomniał jej łagodnie.
Majka kiwnęła głową.
- Tym razem będzie trudniej – popatrzyła mu głęboko w oczy – Będziesz musiał odebrać Dar i skierować go do wybranych – spojrzała na Manuelę, Grega i piątkę młodych kobiet, stojących pod ścianą. Po chwili dołączyła do nich Monika.
- Dam radę – mruknął cicho, tak, by tylko Majka go usłyszała – Przyprowadźcie go – skinął Timothy'emu i Maksowi.
Swen próbował stawić opór, lecz niewidzialna siła popchnęła go w stronę Oskara.
- Doczekałeś się swojej zemsty! – rzucił mu w twarz z nienawiścią w głosie.
- Mylisz się – głos młodego Mistrza zabrzmiał zadziwiająco spokojnie – Gdybym chciał zemsty, już byś nie żył.
- Chcesz mi odebrać Dar! – Swen zacisnął pieści.
- Tak, ale to nie zemsta. Nie zasługujesz na Dar, a poza tym jesteś zagrożeniem dla Zgromadzenia.
- Nie możesz tego zrobić! - krzyknął Swen - Nie będę żył jak zwykły człowiek!
- Masz na rękach krew obdarowanych i niewinnych ludzi, którzy zginęli w twoim zamachu – ciągnął Oskar, ignorując jego protesty – Dlatego nie będziesz żył jak zwykły człowiek. Miałem cię zesłać na bezludną wyspę, gdzie pozostałbyś do końca życia, ale zmieniłem zdanie...
- Więzienie? - rzucił Swen grobowym głosem.
Majka spojrzała na Oskara ze zdziwieniem. Zmienił zdanie? Swen nawet bez daru mógł być groźny, zwłaszcza w takim środowisku.
- W zamachu zginął mężczyzna, który miał żonę i czworo dzieci. Sprawiłem, że jej brat przygarnął ją pod swój dach, ale potrzebuje siły roboczej. Zostaniesz jego poddanym...
Ciche szmery niedowierzania odbiły się od kamiennych ścian.
- To nomadzi. Żyją na pustyni, pasając stada kóz. Całymi miesiącami nie widzą innych ludzi. Pomożesz im przeżyć.
- Nie zgadzam się! - ryknął Swen.
- Trafisz tam, czy się zgadzasz, czy nie. Od ciebie będzie zależało, czy przeżyjesz – głos Oskara zabrzmiał twardo – Zapewnisz byt dzieciom tego, który przez ciebie zginął. Memu ojcu i Judith już niczego nie potrzeba.
Oskar podszedł do więźnia i ujął jego nadgarstki, po czym ucisnął je tak, że dłonie nieszczęśnika rozprostowały się i trafiły wprost na skałę.
- Nie! - krzyknął Swen, ale umilkł nagle, kiedy Oskar wykonał ręką ruch, jakby go kneblował.
- Połóżcie dłonie po przeciwnej stronie – Majka drżącym głosem zwróciła się do wybranych przez Radę obdarowanych.
- Zaczekajcie! - Michael podszedł do Manueli i ujął jej dłoń – Masz pod sercem mego wnuka. Nie chcę, by to niewinne dziecko dostało choćby odrobinę daru od tej kanalii – posłał Swenowi pełne pogardy spojrzenie – Nie jestem jeszcze gotów rozstać się z życiem, ale wasze dziecko ma Dar, choć niepełny. Dopełnię go, zanim stanie się pełnoletnie. Przysięgam – spojrzał na Akosa.
- Dziadku! - Akos zrobił krok w jego stronę.
- Mistrzu, wybacz... - Michael wbił wzrok w Oskara, który przyglądał mu się z uwagą.
- Jeśli Akos i Manuela się zgodzą... - zawiesił głos.
Manuela położyła dłonie na ledwie zarysowującym się brzuchu i podniosła wzrok na Akosa.
- To twoje dziecko – wyszeptała – Decyduj.
- Nasze – poprawił ją – Nie będę ukrywał, że przyjmuję twoje słowa z radością – położył dłoń na ramieniu Michaela – Niech tak będzie.
- Zgoda – Oskar spojrzał na pozostałą siódemkę – Czy Rada zgadza się, by Greg otrzymał to, co miało dostać dziecko i został w pełni obdarowanym?
- Mistrzu?! - Greg nie potrafił ukryć zdumienia. I tak czuł się wyróżniony tym, że Rada przyznała mu część Daru, jako jednemu mężczyźnie. Pierwszeństwo miały obdarowane trzeciego rzędu, które nie miały szans na przekazanie dzieciom Daru. Teraz miało się to zmienić.
- Zgadzamy się – decyzja zapadła wyjątkowo szybko i zgodnie.
- Dłonie na skałę – polecił Oskar.
Mimo, iż skała była pokaźnych rozmiarów, osiem par dłoni pokryło prawie całą jej powierzchnię, pozostawiając jedynie niewielki kawałek dla Oskara. On nie spiesząc się, stanął pomiędzy Swenem, a stojącą na skraju Moniką i położył dłonie na kamieniu. Nagle poczuł ciepło bijące z jego wnętrza. Skała zadziałała jak magnes, przyciągając do siebie dłonie niewidzialną siłą. Znał to uczucie. Przymknął oczy i spróbował przywołać z pamięci obraz ogromnej ciemnej kropli gęstej cieczy. Wyczuł energię tkwiącą w ciele Swena i skupił się na niej. Prawie widział, jak spływa do kamiennego naczynia, z którego mieli czerpać wybrańcy.
Majka spod półprzymkniętych powiek śledziła twarz Oskara.
- Pomóż mu, pomóż mu babciu – powtarzała, jak mantrę.
Nagle uzmysłowiła sobie, że doznaje znajomego uczucia. Już po raz trzeci, odkąd zamknęła drzwi komnaty. Zastanowiła się nad tym, zapominając na chwilę o skale i zgromadzonych wokół niej ludziach. Czuła czyjąś obecność. Tak naprawdę, towarzyszyła jej ona przez cały ten czas! Po prostu w chwilach, gdy była skupiona na bieżących wydarzeniach, nie zwracała na nią uwagi. Wyciszając się, odczuwała ją mocniej.
- Kim jesteś? - czy ona to powiedziała? Zacisnęła powieki.
- Ach! - dobiegło ją kilka zaskoczonych głosów. Przestraszyła się. Zamrugała szybko, próbując przywrócić oczom ostrość widzenia. Ku jej zdumieniu, zamiast na Oskara i pozostałych, wszyscy patrzyli na nią.
- Co... co się...? - wyjąkała zalękniona.
- Maryann! - Anastazja pierwsza odzyskała głos – Masz w sobie Dar! Dar dziecka!
- Och! - Majka odruchowo spojrzała w dół, na swój płaski brzuch, ale zaraz oprzytomniała – Oskar? - szepnęła i zamarła.
Oskar oderwał dłonie od skały i uniósł je w górę, otwierając jednocześnie oczy o nieobecnym spojrzeniu. Pozostali zrobili to samo. Swen zatoczył się do tyłu, ale Timothy chwycił go za ramię. Członkowie Rady, jak na komendę zwrócili się w ich stronę.
- Mój Dar – jęknął Swen – Nie czuję go!
- Taki los spotka każdego, kto zabije człowieka, nieważne, czy obdarowanego, czy nie. Nie ma dla ciebie miejsca wśród nas – głos Oskara zabrzmiał twardo – A wy, choć otrzymaliście Dar od złego człowieka, korzystajcie z niego dobrze. Będziemy się wam przyglądać.
- Mistrzu, nie wiem, jak ci odpłacę... – niski głos Grega przybrał dziwnie miękkie brzmienie. Olbrzym powoli osunął się na kolana, a w jego oczach odbiło się uwielbienie.
- Nie klękaj przede mną – Oskar wyciągnął do niego dłoń – Jesteś mi równy. Wy także – spojrzał na pozostałych – Nie oczekuję poddaństwa, a jedynie przestrzegania naszych praw. Chciałbym częściej nagradzać, niż karać – stwierdził z powagą - Ale nie wystawiajcie mnie na próbę – dodał już swobodniej.
Monika zachichotała cicho, ale umilkła zganiona wzrokiem przez Helenę.
- Oskar... - Majka zrobiła krok w jego stronę.
Spojrzał na nią i w jego oczach pojawiło się najpierw zdumienie, a potem radość.
- Moja piękna - wyciągnął do niej ręce – Moja kochana!
Kiedy otoczyły ją silne, opiekuńcze ramiona, nie potrafiła powstrzymać emocji. Łzy wypełniły jej oczy i spłynęły po policzkach.
- Czy to wszystko musi się dziać naraz? - łkała ze ściśniętym gardłem.
- My już tak chyba mamy – Oskar gładził jej włosy – Już dobrze. Już po wszystkim. Moja słodka mała dziewczynka – zajrzał w jej pełne łez oczy – Widzisz? Mówiłem, że wiem, co robię – rozciągnął usta w łobuzerskim uśmiechu.
Dopiero po dłuższej chwili, kiedy Majce udało się nieco uspokoić, podeszli do nich inni obdarowani, żeby złożyć gratulacje. Nikt już nie zwracał uwagi na Swena.
- Ale nam zrobiliście niespodziankę – Manuela objęła ją i ucałowała serdecznie.
Z boku podszedł Juan.
- Nie będę ukrywał, że chciałem być na miejscu Oskara – szepnął tak cicho, żeby tylko Majka go usłyszała – Może jednak i mnie Natura da trochę szczęścia? - dodał z zagadkowym uśmiechem.
- Pozwól, że i ja cię uściskam – stary Mistrz wyciągnął przed siebie kościste dłonie – Teraz już jestem spokojny – jego twarz rozjaśnił uśmiech.
Majka spojrzała niepewnie na Oskara, ale ten pokręcił nieznacznie głową. Najwidoczniej nie chciał zakłócać dziadkowi radosnej chwili. Mogli mu przecież powiedzieć później, że dziecko jest dziewczynką z pełnym Darem. Majka ukradkiem spojrzała na Anastazję. Może jej dziecko przyjmie od Maksa Dar?
- Uciszcie się! - Oskar stanął przed zgromadzonymi i podniósł w górę dłoń – Uważam ceremonię za zakończoną. Podzielcie skałę na części. Niech od tej pory pomagają obdarowanym podejmować ważne decyzje. A kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, zbierzemy się i znów ją połączymy. Nie nadużywajmy jej mocy.
Jego słowom towarzyszyło aprobujące kiwanie głowami.
- Niech strażnicy chwycą za brzegi – poleciła Majka, po czym stanąwszy pomiędzy nimi, uderzyła trzykrotnie zaciśnięta pięścią w sam środek kamienia. Skała zadrżała i na jej powierzchni pojawiły się promieniste pęknięcia – Zabierzcie wasze skarby do komnat. Niech dobrze nam służą – powiedziała z przejęciem.
Strażnicy ostrożnie rozdzielili skałę. Laura i Timothy zniknęli na chwilę, by korzystając z właściwości komnaty odłożyć kamienne fragmenty na miejsca. Juan chciał pójść w ich ślady, ale powstrzymał go Maksymilian Lowrens.
- Pozwól – ujął skałę w dłonie i przez chwilę ważył ją, jakby chciał sprawdzić, czy da rade ją utrzymać. Juan puścił kamień i stanął niezdecydowany – Marianno – stary Mistrz uśmiechnął się do Majki promiennie i wyciągnął przed siebie skałę, zachęcając ją, by położyła na niej dłonie.
Nie wiedziała, co robić. Odmawiając, sprawiłaby mu przykrość. Zrobiła mały krok w jego stronę. Spojrzała na Michaela. Ta skała tak nie działa, więc nic się nie stanie, pomyślała i zrobiła to, o co Maks ją poprosił. Skała nagle rozgrzała się i chwyciła jej dłonie.
- To niemożliwe – wyszeptała zdumiona i gwałtownie odwróciła głowę do Oskara. Napotkała jego zaskoczone spojrzenie. Wbiła wzrok w Maksa. Stał z błogim, prawie ekstatycznym wyrazem twarzy. Był szczęśliwy – To niemożliwe... - szepnęła znów Majka. Przecież czuła Dar swego ledwie poczętego dziecka! Przecież wyraźnie widziała, jak Dar Oskara łączy się z jej Darem i spływa jedną wspólną kroplą, wypełniając ją nowym życiem. A Rosanna? To miała być jej imienniczka! - Więc ja to sobie wymyśliłam? - jęknęła.
Ta jedna chwila zachwiała całym jej pojmowaniem Daru i wiedzy, jaką posiadła.
- Dziękuję ci – usłyszała cichy szept starego człowieka. W jego głosie była miłość i dobro, i bezgraniczne szczęście.
- To ja ci dziękuję – wykrztusiła, czując, że choć ona właśnie się zagubiła, on odnalazł upragniony spokój.

5 komentarzy:

  1. Witaj Roksano. Jaka piękna i wzruszająca część. To teraz Swen będzie pastuchem. Natalio mam nadzieję że jesteś zadowolona. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Witku! Myślę, że i tak ma nieźle? Mam nadzieję, ze nie tylko Natalii się spodoba. Przynajmniej nie będą musieli jeszcze łożyć na jego utrzymanie ;P To już prawie koniec. Trochę mi żal, ale też zaczynało mi się dłużyć, zwłaszcza, że okres wakacyjny był dość... zajęty. Na razie chyba zrobię sobie chwile przerwy.
      Pozdrawiam, Roksana.

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba.Swen i tak będzie miał dobrze ja bym wysłała go gdzieś na biegun północny z dala od ludzi. Choć nie rozumiem zbytnio końcówki, ona jest w końcu w ciąży czy nie? Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Natalio. Szczerze powiem, że też nie rozumiem końcówki. Miała być prapra wnuczka Rosany, a będzie syn?. Co zrobiła ta skała od Juana?. Natalio ale musisz przyznać, że te ostatnie części są wspaniałe, takie wzruszające i te odpowiednie słowa dobrane do danej sytuacji. Pięknie Roksana pisze. Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
    2. A czy skała Juana nie pokazuje miłości 2 osób do siebie? Wydaje mi się, że Maks poczuł dar Rosanny, dlatego skała zrobiła się ciepła?

      Usuń